We wtorek premier Mateusz Morawiecki z radością oznajmił, że w Brukseli po 4 dniach skończył się burzliwy szczyt Unii Europejskiej, który poświęcony był ustaleniu budżetu na lata 2021-2027 i funduszowi odbudowy, który ma pomóc wyjść z kryzysu gospodarczego, spowodowanego epidemią koronawirusa. - Komisja i Rada Europejska razem z nami negocjowali najlepszy możliwy kontrakt dla całej Europy. Ten kontrakt jest bardzo dobry. Polska otrzyma około 125 miliardów euro w bezpośrednich dotacjach. To jest kwota, której nigdy nie było - mówił premier, dodając, że razem z uprzywilejowanymi pożyczkami porozumienie daje Polsce w sumie 160 miliardów euro. Wielu sceptyków (zwłaszcza z opozycji) uważa jednak, że nie jest wcale pewne, że je otrzymamy, gdyż wbrew słowom premiera, ich przyznanie ma być powiązane z oceną praworządności danego państwa.
Zobacz: Mamy porozumienie w Brukseli. Polska otrzyma MILIARDY euro! Co z kwestią praworządności?
Pewny tego, że Polsce nic w tej kwestii nie zagraża jest wiceminister spraw zagranicznych. Paweł Jabłoński goszcząc w TVN24 w pewnym momencie, dość nieoczekiwanie, zaproponował prowadzącej rozmowę Katarzynie Kolendzie-Zaleskiej zakład w tej sprawie. Stawka jest niebagatelna, gdyż wynosi okrągłe 10 tysięcy złotych. - Możemy zrobić zakład - jestem absolutnie przekonany, że Polska nie straci jednego eurocenta w ciągu najbliższych siedmiu lat z tytułu mechanizmu tak zwanej praworządności. Przyjmijmy jakąś stawkę - stawiam 10 tysięcy złotych na wpłatę na dowolny cel charytatywny, wskazany przez panią. Jeżeli pani redaktor przegra, to ja wskażę taki cel charytatywny - powiedział Jabłoński.
Dziennikarka zgodziła się przyjąć zakład i dodała, że jeśli wygra, to pieniądze powinny być wpłacone na rzecz fundacji TVN "Nie jesteś sam". Jedyny problem w tym, że potencjalne rozwiązanie zakładu może mieć miejsce (zwłaszcza w przypadku zwycięstwa wiceministra) dopiero za... 7 lat. Czemu? Ponieważ budżety unijne są ustalane właśnie na taki okres czasu (ostatnie negocjacje dotyczyły lat 2021-2027, a same budżety określa się właśnie „siedmiolatkami”).