Wiceminister PiS Mejza w olbrzymich tarapatach! Zarzucają oszustwa i fałszowanie dokumentów

Łukasz Mezja oskarżenia. Co chce ukryć nowy minister PiS?

Łukasz Mejza do Sejmu wszedł w marcu 2021 roku w miejsce lubuskiej posłanki Jolanty Fedak, która zmarła przedwcześnie 31 grudnia 2021 r. Startował z listy PSL w Zielonej Górze, gdzie miał drugi wynik. Od 2014 r. był on radnym sejmiku lubuskiego, do którego dostał się z ugrupowania Bezpartyjnych Samorządowców. Jednak szybko okazało się, że start z opozycyjnej listy nie przeszkadzał Mejzie w głosowaniu ramie w ramię z Prawem i Sprawiedliwością. A z prawem Mejza miał już na bakier od samego początku swojej parlamentarnej przygody. Wchodząc do Sejmu, Mejza miał obowiązek złożyć dwa oświadczenia majątkowe - pierwsze pokazujące stan jego posiadania na dzień ślubowania dn. 16 marca 2021 roku oraz drugie poświadczające jego sytuację materialną 31 grudnia 2020 r. Tego drugiego Mejza nie złożył, za co został ukarany naganą przez Prezydium Sejmu. Dokument wpłynął dopiero w momencie, gdy był on już typowany na nowego ministra, lecz zamiast danych na koniec 2020 podał w nim ponownie dane o swoim majątku z marca tego roku. Co Mejza chciał ukryć?

Zobacz: Majątek Łukasza Mejzy. Co ukrywał nowy wiceminister sportu?

Łukasz Mejza. Mocne oskarżenia Wirtualnej Polski

Jak twierdzą autorzy artykułu pt. "Długi, wspólnicy zarzucający oszustwo, handel maseczkami i powoływanie się na wpływy. Oto tajemnice ministra Łukasza Mejzy", Wirtualna Polska ma mieć dowody na to, że: Łukasz Mejza handlował maseczkami bez medycznych atestów. Twierdził, że chronią one przed koronawirusem. Biznesem tym zajmował się w kwietniu ubiegłego roku, gdy COVID-19 się rozkręcał. Kupował maski po 2,75 zł netto, sprzedawał po 4,15 zł. Ofertę wysyłał do firm i samorządów. Klientów - jak przekonywał w e-mailach - miał. Ale firma, która miała produkować maseczki, nigdy nie istniała. Ponadto, Mejza w latach 2019 - 2020 miał zarobić 980 tys. zł na dotacjach unijnych przyznawanych w ramach programu przyjętego przez samorząd województwa lubuskiego. W tym samym czasie, było on... reprezentantem tego samorządu!

Lecz to nie wszystko. Dziennikarze Szymon Jadczak i Mateusz Ratajczak twierdzą, że WP ma również dowody poświadczające, że Łukasz Mejza powoływał się na wpływy w notowanej na giełdzie firmie LUG Light Factory. Firma zaprzecza, żeby miała jakikolwiek związek z posłem. Ten jednak roztaczał wizje inwestycji, w które miała być zaangażowana. 

W końcu pojawia się też kwestia długów spółki, której Mejza jest współwłaścicielem. Każdy może dziś kupić długi firmy należącej w 20 proc. do wiceministra sportu Łukasza Mejzy. Wierzytelności są dostępne w ogólnodostępnym serwisie z długami. Trzy oferty warte są w sumie 19 tys. zł. Chętni mogą wynegocjować blisko 60 proc. rabat i ścigać dłużnika na własną rękę, ujawnia WP. Prezes firmy zarządzającej klubami w Zielonej Górze i Wrocławiu zarzucał wspólnikowi Mejzie m.in. przywłaszczenie pieniędzy, fałszowanie podpisów na fakturach i działanie na szkodę spółki. - Wykorzystał moje problemy ze zdrowiem. Podejmował decyzje finansowe, do których nie miał prawa, nie przekazywał dokumentów księgowej. Próbował zastraszyć pozostałych wspólników. Na przykład wyłączał prąd i mówił, że właściciel lokalu odłączył go za długi. Podczas jednej z imprez Mejza zabronił nabijać utarg na kasę. Utarg trafiał do pudełka, które po imprezie zabrał Mejza - mówi Wirtualnej Polsce prezes spółki, który złożył na Mejzę doniesienie do prokuratury. Ta umorzyła śledztwo w sprawie pod koniec 2019 r. 

Kilkukrotnie próbowaliśmy skontaktować się z ministrem Mejzą, lecz niestety miał on wyłączony telefon.

Zobacz także: Kim jest Łukasz Mejza nowy wiceminister sportu? "Niektórych trafia szlag"