Choć w tej kadencji nie jest posłem, ma znakomitą pamięć! Przy Wiejskiej urzęduje z przerwami od 1985 r. Sejmowy weteran przyznaje, że jeśli chodzi o alkohol, sporo zmieniło się wraz z nadejściem III RP. – Za pierwszej kadencji do Sejmu przyszli pracować nowi ludzie. Rozsadzała ich energia, dziennie dostawali 5 kg różnych papierów do czytania, a byli w stanie przejrzeć 20 dag. Po jakimś czasie się załamywali i szli topić smutki, żeby się uspokoić – ujawnia ludowiec.
Koledzy z Sejmu nie mają wątpliwości, że na początku lat 90. w drink barze faktycznie widywało się tłumy. A dziś? Jak ujawniliśmy w „SE”, w dniu plenarnego posiedzenia Sejmu dzienny obrót z tytułu sprzedaży alkoholi sięga średnio ponad 2,7 tys. zł! – Może i obroty rosną, ale tłumu nie ma. Lokal nadzoruje nowa kadra oraz nowy właściciel. Zawsze można było sobie wziąć piwo czy drinka wypić. Ostatnio zaprosił mnie tam kolega, miał urodziny – usłyszeliśmy od Tadeusza Cymańskiego (64 l.) z PiS.
Od lutego 2018 r. za alkoholowy interes przy Wiejskiej zabrała się Kancelaria Sejmu. Ceny są konkurencyjne, posłowie nie narzekają. Najczęściej przychodzą z gośćmi albo wieczorami. – Lokal działa jak każdy inny bar hotelowy. To naturalne miejsce, żeby coś zjeść, wypić herbatę czy kawę. Po obradach można się uraczyć i piwem – tłumaczy Marcin Kierwiński (43 l.) z PO. Nasi rozmówcy podkreślają jedno: ważne, żeby zachowywać rozsądek: – Nikomu do kieliszka nie zaglądam. Wypić można, byle z umiarem, wszystko jest dla ludzi – mówi nam Roman Kosecki (53 l.) z PO.