Wcześniejsze wybory uratują PiS? Znany politolog nie ma wątpliwości: - To jedyny korzystny dla PiS scenariusz, żeby iść na wybory w tym roku, w maju na przykład, bo później może być gorzej i PiS przegra. Wczoraj Kaczyński nie miał większości przy ustawie covidowej, nawet w partyjnych szeregach posłowie mu się sprzeciwili, nie mówiąc już o koalicjantach z Solidarnej Polski - twierdzi prof. Kazimierz Kik. Tego samego zdania jest ważna osoba blisko kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. - Jestem za tym, żeby iść na wybory jak najszybciej. Mamy poprawki do Polskiego Ładu, wkrótce będzie wypłacana trzynstka, waloryzacja w marcu, do końca lipca utrzymujemy tarczę antyinflacyjną, więc jak nie teraz to kiedy robić wybory?! - woła wyraźnie podenerwowany poseł PiS. - Tym bardziej, że ustawa lex Kaczyński padła i większości sejmowej jak widać, nie mamy już - dodaje zrezygnowany.
>>>To już koniec rządów PiS? Mocny apel po przegranej "lex Kaczyński"! "Podajcie się do dymisji"
O ironio, tego samego zdania co PiS są przedstawiciele opozycji. - Wybory powinny odbyć się jak najszybciej. Jesteśmy gotowi, żeby do nich stanąć i wziąć odpowiedzialność za kraj. Sprzątania po Kaczyńskim będzie co nie miara, ale my mamy dobre miotły w postaci programów - zapewnia Hanna Gill-Piątek, szefowa opozycyjnego koła Polska 2050. - Wiemy, jak posprzątać bałagan w sądach i jak uszczelnić portfele Polaków, w których dziury robi inflacja. Prócz wiosennych porządków należałoby też wpuszczać do Sejmu polityków z czystymi uszami, bo dziś wielu z nich jest głuchych na potrzeby wyborców - dodaje z pewnością w głosie posłanka.
Odważne deklaracje przedstawicieli potencjalnej koalicji KO-Hołownia-PSL biorą się z ostatnich sondaży. Od kilku miesięcy tzw. "demokratyczna opozycja" weszłaby do Sejmu ze znaczącą przewagą. Wczorajszy sondaż Kantar Public pokazał wręcz, że przewaga Zjednoczonej Prawicy nad KO wynosi już tylko 1 punkt procentowy. Dlatego zapędy niektórych junackich posłów PiS hamuje prof. Antoni Dudek (56 l.). - PiS będzie czekał do jesieni 2023 r., licząc na falę popandemicznego optymizmu i efekty Polskiego Ładu - komentuje politolog.
Przypomnijmy. Wczoraj Sejm procedował nad projektem tzw. "lex Kaczyński", przez część opozycji nazywanym "lex Konfident". Ustawa miała bowiem umożliwić pozwanie współpracownika, jeśli istniało przypuszczenie, że ten mógł zarazić kogoś koronawirusem. Ponadto miano zwiększyć kary za łamanie przepisów covidowych (m.in. o braku maseczek) do 2 tys. zł. >>>Ważni ministrowie podpadli prezesowi PiS. Zobacz, kto nie poparł ustawy "Lex Kaczyński"
>>>Sondaż wyborczy. Bezlitosne wyniki dla PiS. Opozycja dogoniła władzę