Dziś Trybunał Konstytucyjny ma orzec, czy zakaz handlu w niedzielę jest zgodny z naszą ustawą zasadniczą. A ja mam nadzieję, że sędziom nie przyjdzie do głowy podważyć ustawy o wolnych niedzielach. I że na pewien czas będziemy mieli spokój z absurdalnymi argumentami przeciwników zakazu handlu.
Skargę do TK zgłosili już w 2018 r. lobbyści biznesu handlowego (Konfederacja Lewiatan), którym oczywiście nie w smak to, że pracownicy tego sektora też mogą mieć wolny od pracy kawałek weekendu. Nie rozumiem, czemu trybunał tak zwleka z orzeczeniem w tej sprawie (pierwotnie wyrok mieliśmy poznać już w marcu). Kwestia jest przecież oczywista. Demokratycznie wybrany rząd przygotował ustawę o wolnych niedzielach. Parlament ją uchwalił, a prezydent podpisał. Był to wielki sukces związków zawodowych (konkretnie Solidarności) z branży handlowej, które bronią prawa tysięcy pracowników handlu wielkopowierzchniowego do godnego odpoczynku i wolnej niedzieli. Czyli do czegoś, co większość społeczeństwa zatrudniona w innych branżach (w tym lobbyści zwalczający ustawę) jednak mają. Odmawiają tego jednak innym. Powołując się na absurdalne argumenty, że niby prawo o wolnych niedzielach narusza konstytucyjną „wolność świadczenia pracy”.
Owszem, nie ma co ukrywać, że z wolnymi niedzielami jest problem. Polega on na ciągłym dziurawieniu ustawy od dołu. To znaczy poprzez poszerzanie listy podmiotów, które są z zasady wolnych niedziel wyjęte. Ostatnio głośno np. o umowie sieci Biedronka z Pocztą Polską, która ma umożliwić niektórym placówkom portugalskiej sieci na podszywanie się pod placówki pocztowe i prowadzenie działalności handlowej także w niedziele. Z takimi skandalicznymi kpinami z prawa o wolnych niedzielach należy oczywiście walczyć i doprawdy trudno zrozumieć, jak państwowa Poczta może w takie mariaże wchodzić. Pozostaje mieć nadzieje, że wszystkie te wyłomy będą stale uszczelniane. W parlamencie jest już z resztą ustawa posłów PiS w tej właśnie sprawie.
Wolne od handlu niedziele to – oprócz 500+ czy podwyżek płacy minimalnej – jedna z największych prospołecznych zdobyczy tego rządu. To korekta rozbuchanego neoliberalizmu nakazującego ludziom pracę 24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu. Jeśli miałby upaść pod ciosami biznesowych lobbystów, toby znaczyło, że władza zapomniała, po co została wybrana w 2015 r. przez większość Polaków.