"Super Express": - Jak ocenia pani decyzję kardynała Stanisława Dziwisza o pochowaniu Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Wawelu?
Józefa Hennelowa: - Nie jestem krakowianką z urodzenia, do Krakowa przeniosłam się po wojnie. Jednak dla mnie Wawel jest nekropolią królewską. W tamtych sarkofagach śpi zamknięta historia. Zbyt szybkim i nieprzemyślanym jest pomysł, aby każda głowa państwa miała dla siebie miejsce na Wawelu, wśród największych Polaków. Pogrzeb powinien przebiegać w spokojnej atmosferze. Niestety, zapowiadane protesty w tej sprawie nie wskazują na to. Wbrew temu, co powiedział kardynał Dziwisz, ta decyzja nie zjednoczy Polaków. Ale została podjęta i klamka zapadła.
- Wobec tego, gdzie powinna odbyć się uroczystość pogrzebowa Pary Prezydenckiej?
- W najgodniejszym miejscu stolicy Polski. Mogłaby to być archikatedra warszawska, w której spoczywają trzej prezydenci międzywojennej Polski niepodległej, w tym tragicznie zmarły Gabriel Narutowicz. Prezydent mógłby zostać też pochowany wśród poległych powstańców warszawskich na Powązkach. Ceremonia pogrzebowa w każdym z tych miejsc byłaby równie uroczysta i wielka. Nie myślałam, że doczekam czasu, gdy na Wawelu będzie można chować prezydentów wraz z ich małżonkami.
- Dlaczego ta decyzja została podjęta właśnie teraz?
- Trwa żałoba narodowa. Dużym zgrzytem są zarzuty, że była to decyzja polityczna. W telewizji mówią nawet, że to wstęp do kampanii wyborczej. W prasie piszą, że decyzję kardynał podjął po długich rozmowach z Jarosławem Kaczyńskim, który z kolei miał powiedzieć, żeby o pogrzebie decydowano poza nim. Rząd podobno uważa, że tylko rodzina Pary Prezydenckiej ma prawo decydować o pogrzebie. Jestem w kropce. Nie wiem, komu wierzyć. To wszystko ubliża powadze tych dni. Jeszcze we wtorek miałam wrażenie, że Polska przeżywa coś bardzo autentycznego, smutnego i wartościowego. Teraz dominuje poczucie zagubienia i ogromnego niepokoju o to, co będzie dalej.
Józefa Hennelowa
Publicystka "Tygodnika Powszechnego"