PiS napuchł władzą
Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież pod względem powagi spraw poprzednicy znacznie przeganiali PiS. Że VAT, że Amber Gold, że afera hazardowa. To sprawa dyskusyjna. Weźmy choćby telewizję rządową. Czy przekazywanie miliardów z publicznych pieniędzy na instytucję w istocie propagandową nie jest przekrętem większym niż wszystko, co wcześniej widzieliśmy? Mimo że odbywa się zgodnie z prawem i – niestety – z podpisem pana prezydenta. Ale odłóżmy takie porównania na bok, spójrzmy na punkt wyjścia oraz kontekst. PiS brało władzę, prezentując się jako partia najczystszych intencji, wysokiej moralności, słuchania ludzi – jako przeciwieństwo cwaniackiej Platformy. Minęło siedem lat i mamy taką panią Jacynę-Witt, której arogancja przekracza miarę wszystkich Mirów i Zbychów z czasów Tuska.
Lecz pani Jacyna-Witt nie jest tu nawet winna. Ona jedynie przesiąkła patologicznym nastawieniem własnego ugrupowania. To rezultat przykładu od dawna idącego z góry. Ileż to już miesięcy temu pani poseł Joanna Lichocka drapała się w oko środkowym palcem na sali plenarnej Sejmu, a lider partii rządzącej wdarł się na mównicę „bez żadnego trybu”? A mianowana przez PiS sędzią Trybunału Konstytucyjnego pani prof. Pawłowicz, która na Twitterze wciąż funkcjonuje jak pospolity troll czy hejter? A kompletna głuchota PiS w czasie epidemii na rozpaczliwe apele rodziców o rezygnację ze zdalnej nauki – której skutki widzimy w rezultatach tegorocznych matur? Ta wyliczanka wieledziesiąt razy przekraczałaby miary tego tekstu.
PiS nie tylko obrósł w piórka i stał się dawno partią tłustych kotów. Jest gorzej: te tłuste koty nabrały bardzo szybko – znacznie szybciej niż poprzednicy – przekonania, że państwo należy do nich. To przekonanie płynie z góry, ze szczytu – nawet jeśli ten sam lider stara się co jakiś czas swoje ugrupowanie jakoś tam niby dyscyplinować. Nie rozumie, że to on jest pierwotnym źródłem patologicznych zachowań takich jak te, za które kazał zawiesić zachodniopomorską radną we własnej partii.