Szósta z ośmiorga dzieci Lecha i Danuty Wałęsów ma opinię bardzo skromnej. Jeszcze do niedawna była pracownikiem socjalnym. Zawsze murem stała za swoim ojcem. Choćby wtedy, kiedy na rynku pojawiła się książka, wskazująca, że były przywódca Solidarności pracował dla Służby Bezpieczeństwa jako agent "Bolek". Lech Wałęsa jest dla niej największym autorytetem.
Na początku grudnia została dyrektorką gdańskiego biura ojca. I wydawałoby się, że ten zagwarantuje jej godną pensję! Ale nic z tego! Pani Anna dostaje zaledwie 1500 zł miesięcznie. Dlaczego ojciec jej tak słabo płaci, skoro sam za jeden wykład zgarnia fortunę? "Zapraszający płaci za wszystko, uzgodniony kontrakt za wykład czy spotkanie to średnio od 10 tys. do 100 tys. dolarów (około 330 tysięcy złotych - red.)" - napisał były prezydent na blogu.
Ale wczoraj nie chciał nam wytłumaczyć, dlaczego jest tak skąpy dla córki. A pani Ania nawet w tej sprawie broni ojca! - 1500 zł to nie jest mało. Przyszłam pracować do taty do biura, żeby się czegoś nauczyć i mu pomóc. Byłam kiedyś pracownikiem socjalnym i wiem, jak ciężko mają rodziny wielodzietne w Polsce. Zajmowałam się ich wsparciem. Ja też żyję skromnie. Mam męża i dwójkę dzieci i jest mi dobrze - komentuje nam Anna Domińska.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail