Wałęsa walczy z wolnością słowa! Kto tak powiedział?

2014-01-24 3:00

Lech Wałęsa chce wycofania książki Sławomira Cenckiewicza. Wydawca nie widzi ku temu powodów. Komentuje Tadeusz Zysk, właściciel wydawnictwa Zysk i S-ka.

"Super Express": - Instytut Lecha Wałęsy w imieniu byłego prezydenta domaga się od pańskiego wydawnictwa, by wycofało książkę Sławomira Cenckiewicza "Wałęsa. Człowiek z teczki". Chce również przeprosin. Jesteście na to gotowi?

Tadeusz Zysk: - Przede wszystkim chcielibyśmy wiedzieć, co w tej książce jest niewłaściwego. Jesteśmy przekonani, że jako wydawnictwo zrobiliśmy wszystko w sprawie staranności tej publikacji.

- W jaki sposób?

- Z jednej strony mamy wiarygodność autora, który od lat zajmuje się tematyką Solidarności i Lecha Wałęsy. Nie byłoby przesadą stwierdzić, że jest jednym z najwybitniejszych specjalistów w tej dziedzinie. Poza tym książka wychodzi naprzeciw krytykom, którzy przy okazji publikacji "SB a Lech Wałęsa" twierdzili, że pokazuje ona tylko wycinek biografii i napisana jest hermetycznym językiem. Tym razem autor porusza całą biografię, a także poszedł w kierunku tendencji zachodnich, pisząc atrakcyjną w formie książkę. Dziwi nas, że spotkało się to z taką krytyką.

Przeczytaj: Lech Wałęsa żąda wycofania książki Cenckiewicza ze sprzedaży. Grozi wydawnictwu Zysk!

- Zarzut jest taki, że książka bardzo tendencyjnie wybiera elementy z biografii Lecha Wałęsy, by pokazać go w jak najgorszym świetle, a także że w sposób nieuprawniony porusza kwestie życia prywatnego.

- Jeśli sięgnie się po biografie polityków, które wydawane są w całym zachodnim świecie, są to publikacje krytyczne. Przy niektórych z nich książka Cenckiewicza wygląda bardzo przyjaźnie wobec bohatera. Fakt, że Wałęsa był prezydentem i bardzo znaczącą postacią w naszej historii, z góry skazywał autora i wydawnictwo na to, że książka będzie krytyczna. Jeśli z kolei ktoś szuka hagiografii, to musi zwrócić się w drugim kierunku, czyli na wschód.

- Szykując książkę do publikacji, nie miał pan wobec niej wątpliwości? Krytycy podkreślają bowiem, że zawarte w niej plotki zbyt często podnoszone są do rangi faktów

i że opiera się ona wyłącznie na relacjach ludzi, którzy znani są ze swojego bardzo krytycznego stosunku do Wałęsy.

- Gdyby to była typowa biografia, oczywiście, powinna być wielowymiarowa. Ta książka nazywa się jednak "Wałęsa. Człowiek z teczki" i każdy czytelnik ma świadomość, że jest ona oparta na materiałach archiwalnych rozmaitych służb. Pamiętajmy też, że autor ma prawo do emocjonalnego ustosunkowania się do bohatera i własnych jego interpretacji, tak jak czytelnik ma prawo się z autorem nie zgodzić czy nawet nie kupić książki. A to, że książka Cenckiewicza cieszy się ogromną popularnością, wskazuje na to, że jest zapotrzebowanie na tego typu publikacje.

- Słyszałem zarzuty, że jako wydawca zdecydował się pan na publikację tej książki, żeby na bardzo kontrowersyjnych interpretacjach autora zarobić. Co pan na to?

- I wydawnictwo, i autor żyją z tego, że ich książki się sprzedają, bo czytelnik chce je kupować. Powiem panu coś jeszcze. Należę do pokolenia, które było zafascynowane Wałęsą z lat 80. i które weszło do działalności gospodarczej na rynku wydawniczym dzięki temu, że mieliśmy wolność słowa. Wałęsę można różnie oceniać, ale Solidarności pod przywództwem Wałęsy tę wolność słowa zawdzięczamy. Człowiek, który tę wolność dla mnie symbolizował, teraz działa nie tylko wbrew sobie, bo myślę, że ta cała afera mu po prostu zaszkodzi wizerunkowo, ale także wbrew demokratycznym fundamentom naszego państwa.