Lech Wałęsa nigdy nie ukrywał, że jest osobą religijną i mocno wierzącą. Zawsze podkreśla, że jeśli kogoś się boi, to tylko Pana Boga: - Nie boję się IPN, prokuratury Ziobry ani PiS. Boję się tylko Pana Boga i troszeczkę żony - mówił kiedyś w jednym z wywiadów. Jak na osobę wierzącą przystoi, Wałęsa stara się nie opuszczać niedzielnych mszy. Często można go zauważyć w jednym z trójmiejskich kościołów, w którym ma swoje ulubione miejsce: ławkę z klęcznikiem, którą zawsze zajmuje. Nie inaczej było w tę niedzielę, czyli w Niedzielę Palmową. Jak na katolika przystało były prezydent wybrał się na poranną mszę, oczywiście miał ze sobą tradycyjną palemkę, która symbolizuje palmy, jakimi ludzie witali Jezusa wjeżdżającego do Jerozolimy. Wałęsa pod kościół, jak zwykle przyjechał elegancką limuzyną, przywiózł go kierowca. Legendarny lider Solidarności nie miał szalika, a spod rozpiętej kurtki widać było jego bluzkę z napisem "Konstytucja".
Wałęsa wchodząc do kościoła nie przeszedł obojętnie obok ubogiej osoby, która czekała na datki. Podarował jej banknot o nominale 10 zł. Najwyraźniej to już jego tradycja, bo nieraz dało się zauważyć Wałęsę, który właśnie "dychą" wspierał ubogich. To jednak było jakiś czas temu, gdy inflacja nie galopowała w szalonym tempie, a drożyzna aż tak bardzo nie drenowała portfeli Polaków. No cóż, widać, Wałęsa nie uwzględnia w pomocy innym takich ekonomicznych czynników.