Lech Wałęsa mimo że ma dopiero 74 lata, to już nie jeden raz mówił o śmierci. Pierwszy raz, gdy poruszyło go odejście reżysera Andrzeja Wajdy. Wtedy gorzko wyznał: - A ja mogę dopowiedzieć: niedługo się spotkamy, spakowany jestem już. Ostatnio przed podróżą do USA, gdzie wziął udział w ostatnim pożegnaniu amerykańskiego prezydenta George'a Busha, odpowiadał na pytania dotyczące swego stroju. Bo przypomnijmy, że zapowiedział, iż na pogrzeb prezydenta Stanów Zjednoczonych założy w koszulkę z napisem "Konstytucja". I właśnie przy okazji dodał, że jeśli sytuacja w Polsce się nie zmieni, to do końca swoich dni tak będzie się ubierał : - Powiedziałem, że nawet do trumny, jeśli nie dojdziemy do wolności, to proszę mnie też włożyć w tej koszulce.
W poniedziałek w rozmowie z radiem ZET powtórzy tę zapowiedź, dotyczącą koszulki, i zdradził ważny szczegół pogrzebu. Lech Wałęsa powiedział, co będzie się działo z jego ciałem po śmierci: - Dopóki nie poprawi się stan rzeczy w Polsce, to nawet do trumny proszę mnie włożyć w tej koszulce, a potem spalić. A to oznacza, że wolą byłego prezydenta będzie kremacje, czyli Wałęsa nie chce być pochowany tradycyjnie w trumnie, a w urnie.
Wałęsa został też zapytany o to, czy chciałby mieć po śmierci wystawiony pomnik. - Nie chcę nic, mnie proszę spalić w tej koszulce, jeśli wolności nie będzie. Nie chcę nic. Nie chcę żadnego pomnika! Nie! Nie chcę! - podkreślił stanowczo. I dodał: - Co mi to da, jak ja będę w piekle, czy w niebie... Ale co mi to da - podsumował temat pomnika.