NOWA. Wanda Traczyk-Stawska, ps. Pączek: Walczyłam o wolność, a ona jest dziś zagrożona

i

Autor: se.pl

Wanda Traczyk-Stawska: "Walczyłam o wolność, a ona jest dziś zagrożona"

2018-08-01 6:00

Ps. „Pączek”. Kiedy wybuchło Powstanie miała 17 lat i była łączniczką. Ścięła długie warkocze, żeby łatwiej było się czołgać. Po kapitulacji nie chciała żyć – czuła się zdrajcą w stosunku do kolegów, którzy zginęli. Wanda Traczyk-Stawska (91 l.) mówi, że walczyli o wolność i udało się, bo dziś Polska jest wolna. Ale zagrożona.

„Super Express”: - 1 sierpnia 1944. 17:00. Co Pani wtedy myślała?

Wanda Traczyk-Stawska: - To był moment, kiedy po raz pierwszy od czasu okupacji zobaczyłam polskie flagi na ulicach. To było niezwykłe i wstrząsające – widzieć biało-czerwone flagi. Szłam ulicą Boduena. Dostałam przydział do Aleksandra „Kamyka” Kamińskiego, który był naczelnym Biuletynu Informacyjnego. Byłam łączniczką.

Czekaliście...

Tak. Redakcja nie mogła nic napisać. Czekaliśmy na rozwój wypadków. Stałam w oknie i kazano mi parzyć kawę. Nie umiałam tego robić. Miałam 17 lat, ale wojna zaczęła się jak miałam 12 i u mnie w domu nikt prawdziwej kawy nie parzył. Byłam zrozpaczona. Wtedy „Kamyk” wysłał mnie z odezwą do ludności cywilnej.

To od Pani Warszawiacy dowiedzieli się, że wybuchło Powstanie.

Tak. Jak weszłam do pierwszej bramy, to ludzie po prostu płakali, całowali mnie, ściskali. Bo miałam już opaskę i beret z orzełkiem. Żeby pani mogła sobie wyobrazić jak ludzie byli szczęśliwi, łzy ciekły im ze szczęścia. Że nareszcie jesteśmy wolni. To była 17:00.

Był moment na strach?

A czego miałam się bać?! Przecież wybuchło Powstanie, w którym nareszcie mieliśmy możliwość stanięcia oko w oko z wrogiem i z bronią w ręku. Wierzyłam absolutnie w to, że damy sobie radę.

Przypomina sobie Pani jakieś chwile zwątpienia? Kiedy już wiedzieliście, że zostaliście pozostawieni sami sobie?

Byłam żołnierzem i strzelałam. Wierzyłam w to, że zwyciężymy i że zdążą na czas nam pomóc. Miałam 17 lat i wiarę w to, że świat jest solidarny.

A kiedy się okazało, że nie jest?

Kapitulacja to było dla mnie najcięższe przeżycie. Najstraszliwsza chwila. Żołnierz, który w trakcie walki traci przyjaciół czuje się zdrajcą. Bo jeśli oni polegli, a ja kapituluję, to znaczy, że jestem nie w porządku. Że nie powinnam żyć.

To do Pani wracało? Nadal wraca?

Nigdy nie wątpiłam w to, co się stało. Każdy, kto przeżył 5 lat upokorzeń w okupacji, to zrozumie. To była jedna trauma po drugiej. Widziałam jak Niemcy strzelają do niemowlęcia. Matka uciekała z nim ze zbombardowanej kamienicy. Jeszcze kurz nie zdążył opaść. Wybiegła z tym dzieckiem na rękach i Niemcy zaczęli do niego strzelać. Takich rzeczy się nie zapomina.

Warto było? Co Pani powie tym, którzy twierdzą, że Powstanie nie miało sensu?

Mam żal do tych, którzy zanim wydadzą taką opinię powinni się zastanowić. I nas zapytać. Wiedzieliśmy, że Niemcy będą walczyć ze Związkiem Radzieckim. I że nic nie ocaleje z tego miasta, bo zrobiliby z nami to, co zrobili z gettem. Ludność cywilna miała tego świadomość. I to jej zgoda zdecydowała o wybuchu Powstania.

Nawet gen. Anders powiedział, że powstanie było niepotrzebne.

Nie miał prawa na ten temat nic mówić, bo nie był przez 5 lat w okupacji. On był bardzo dzielnym człowiekiem i pierwszy dałby zgodę na Powstanie. Gdyby tylko żył w okupacji. Ale nie żył.

Kiedy Pani patrzy na obecną Polskę mówi „za taką Polskę walczyłam”? Czy wszystko poszło w innym kierunku niż Pani sobie wyobrażała?

Co ja mam mówić… niech pani sobie przypomni, że nie wpuszczono mnie do Sejmu. Mnie. Starego powstańca. Kazano mi czekać w upale. Nie mogłam usiąść nawet na brzegu ławki… nie dali mi pić. Policja zamiast się mną zaopiekować, nie pozwoliła mi nawet usiąść. Jaki jest stosunek służb do tych, którzy walczyli? To boli.

Nie jest Pani w dzisiejszej Polsce szczęśliwa?

Jak mogę być szczęśliwa kiedy widzę co się dzieje? Nienawiść wśród ludzi, żadnej tolerancji, żadnego sposobu na rozmowę. Nigdy nie powiem „nie za taką Polskę walczyłam”. Bo walczyłam o to, żeby była wolna. I jest wolna, ale zagrożona – przez swoją wewnętrzną nienawiść i niestabilność. To jest najgorsze.

Do czego to zmierza?

Nie wiem. Wiem tylko, że umieramy, odchodzimy zostawiając kraj w sytuacji, która według nas – byłych żołnierzy - jest niebezpieczna. Młodym ludziom powiem: uczcie się i nie szukajcie wszędzie wrogów. Szukajcie przyjaciół. Znajcie swoje prawa. Pomagajcie potrzebującym. Bądźcie dobrymi ludźmi.