Wojna na Ukrainie

i

Autor: General Staff of the Armed Forces of Ukraine/Facebook Ukraiński żołnierz

Polak na wojnie z Rosją

Pan Piotr walczy po stronie Ukrainy i zapewnia: Żaden Polak nie da się wziąć do rosyjskiej niewoli

2024-09-22 5:06

Walczący po stronie Ukrainy Polak opowiada o rzeczywistości wojny z Rosją. Piotr Mitkiewicz wyjechał na front w 2022 r. Swoje doświadczenia zawarł w książce „Znaleźć i zniszczyć”, którą napisał wspólnie z Wiktorem Świetlikiem. „Super Expressowi” mówi, jak wygląda walka z rosyjską armią.

Obrazy z Irpienia i Buczy sprawiły, że walczę

„Super Express”: - Czemu Polacy jadą na wojnę w Ukrainę, by walczyć po jej stronie z Rosją?

Piotr Mitkiewicz: - Każda taka osoba ma swoją historię. Nie ma na to jednej odpowiedzi, choć, jak sądzę, 90 proc. z nas pojechało tam z pobudek patriotycznych. Jakieś 80 proc. chłopaków zawsze miało przy sobie symbol Polski Walczącej.

- Za wolność naszą i waszą?

- Zdecydowanie. Ludzi niesie też historyczna pamięć o walce z Armią Czerwoną. Wielu z walczących na Ukrainie Polaków to byli żołnierze. Dla nich to zawód i tak ten udział w wojnie traktują.

- Jak było w pana przypadku?

- Przyszedł taki moment, że stwierdziłem, iż rzucam wszystko i wyjeżdżam. Kiedy potrzebowałem zmiany w swoim życiu, przyszły pierwsze obrazki z Irpienia i Buczy, postanowiłem pojechać. Nie wiedziałem, co mnie tam czeka, ale pomyślałem, że może uda mi się zrobić coś dobrego. Może uda się uratować jakieś dziecko, kobietę.

- Walcząc na frontach Ukrainy spotyka się pan z takim bestialstwem, jakie rosyjska armia zafundowała ukraińskim cywilom w Irpieniu czy Buczy?

- Teraz front generalnie utknął w miejscu. To zmienia postać rzeczy. Jak się zajmuje nowe terytorium spotyka się jego mieszkańców, wchodzi z nimi w interakcję. Dziś tego nie ma. Nawet jeśli front się trochę ruszy, to napotykane miejscowości są po prostu zrównane z ziemią. Lokalnych mieszkańców praktycznie tam nie ma. Moje doświadczenia z walk w 2022 r. pod Kupiańskiem są takie, że kiedy wyzwalaliśmy jakiś teren, to mieszkańcy nie donosili nam o gwałtach czy morderstwach cywilów. Tyle, że tam po stronie rosyjskiej walczyli ludzie z Donbasu, którzy jeszcze do niedawna byli obywatelami Ukrainy.

Rosjanie nie są dla nas ludźmi

- Jest więc różnica, między ludźmi z Donbasu a żołnierzami np. z dalekiego wschodu Rosji?

- Suki...nów nigdzie nie brakuje. Są po stronie rosyjskiej, ale z mojego doświadczenia wynika, że takie zachowania nie są powszechne. Nie wynikają też z rozkazów, ale braku dyscypliny. Nie wszyscy, którzy walczą po stronie rosyjskiej są degeneratami, ale ci, którzy nimi są, w sytuacji wojennej posuwają się do wielu bestialstw. Większość to jednak normalni ludzie.

- Rosyjskich żołnierzy jakoś się szanuje na froncie?

- Na froncie nie ma miejsca na niuanse. Trzeba sobie jasno wbić do głowy, że po drugiej stronie walczy najgorszy z możliwych wróg, którego trzeba wyeliminować i nie widzieć w nim człowieka. Kiedy dowódca rozmawia z żołnierzami mówi krótko: zabijaj skur..synów.

Rosjanie nie są idiotami. Nie dają się łatwo zabić

- Wiele doniesień z frontu to opowieści o frontalnych atakach źle uzbrojonych rosyjskich żołnierzy, którzy swoją masą mają zmienić sytuację na polu walki. Tak na co dzień wygląda wygląda walka z Rosjanami?

- Na pewno nie jest to wyjątek. Rosjanie mają różnych żołnierzy. Różnie wyszkolonych, różnie wyposażonych. Wykorzystują ich w najlepszy, zdaniem ich dowódców, sposób. O życie jednych dbają bardziej, życie innych nie ma dla nich żadnego znaczenia. Tam, gdzie mają zginąć ludzie, to w pierwszym rzucie wolą wysłać do walki tych gorzej wyszkolonych i gorzej uzbrojonych, a dopiero w drugiej-trzeciej fali wysłać żołnierza kontraktowego, który tak łatwo nie da się zabić, a jeszcze do tego zdobędzie doświadczenie.

- Jak się z tą pierwszą falą walczy?

- Na pewno nie jest tak, jak to sobie nieraz wielu ludzi wyobraża, że ci rzuceni na śmierć biegną grupą trzydziestu ludzi przez otwarte pole i dają się zabić. Nikt nie jest idiotą. Owszem, są gorzej uzbrojeni, wolniej reagują, często się poddają. To, że ktoś z karabinu zabija od razu dwudziestu ludzi to zwykłe brednie.

- Jak się walczy po stronie ukraińskiej? Słyszeliśmy budujące historie o poświęceniu ukraińskiego żołnierza, o świetnym – w przeciwieństwie do rosyjskiego – ukraińskim dowodzeniu. Armia ukraińska rzeczywiście jest tak dobrze zorganizowana?

- Po dwóch latach wojny i jedna, i druga strona nauczyła się przetrwać. I jedna, i druga nauczyła się walczyć. Z ukraińskim dowództwem są dwa problemy. Pierwszy to problem ilości – oni po prostu nie mieli wystarczająco dużo wyszkolonych dowódców. Drugi jest taki, że ludzie nie byli na to przygotowani, bo to szkolenie dwumiesięczne nie zrobi z człowieka porządnego dowódcy. Często ci ludzie nie awansowali ze stopnia na stopnieć, ale od razu awansowali na wyższe stanowiska.

Walczy się tak, by stracić jak najmniej ludzi

- Rozumiem, że to w boju się wykuwają umiejętności dowódcze?

- Bywa tak, że jest świetny dowódca ze świetnymi zdolnościami, ale niekoniecznie miał jakąś gigantyczną wcześniejszą wiedzę. Tym bardziej, że sytuacja na froncie – te ciągłe zmiany, nowy sprzęt, nowe technologie, zmieniające taktyki - wywraca wszystko, czego uczyli się w książkach ze Związku Radzieckiego.

- Improwizacja jest głównym generałem na tej wojnie?

- Nawet nie improwizacja, a umiejętność dostosowania się do sytuacji. Dziś wygląda ona tak, że cała sztuka prowadzenia walki polega na tym, by stracić jak najmniej ludzi. Końca tej wojny bowiem nie widać, więc próbuje się jak najwięcej z nich ocalić, by mieć kim tę wojnę prowadzić.

- Wspominał już pan, że ta wojna stała się w zasadzie wojną pozycyjną. Wojna pozycyjna oczywiście kojarzy się głównie z piekłem okopów I wojny światowej. Tak samo wygląda to teraz? Jak to wpływa na morale żołnierzy?

- Kiedy słyszy się świszczące kule, ciągły ostrzał artyleryjski i odgłos dronów, to wiadomo – raz ma się lepszy dzień, raz gorszy. Raz zadzwoni żona, powie coś miłego. Raz dostanie się tydzień wolnego, to sobie człowiek pożyje w mieście, odbuduje trochę morale. Po dwóch latach żołnierze ukraińscy ciągle uważają, że walka to ich obowiązek. Nie widzą nadziei na szybkie zwycięstwo i w dużym stopniu myślą o tym, żeby zrobić robotę, nie przepuścić wroga i nie zginąć.

- Po tych wszystkich opowieściach o tym, jak Rosjanie traktują jeńców ukraińskich, czy też walczących po stronie ukraińskiej żołnierzy, jest strach przed trafieniem w rosyjskie ręce?

- Żaden Polak nie trafił do rosyjskiej niewoli. I nie trafi. Każdy wie, że od razu zostałby gwiazdą ich telewizji, w wyniku tortur mówiłby wszystko, co by chcieli, a na sam koniec doszłoby do publicznej egzekucji. Nikt z naszych do tego nie dopuści.

- Nie da się wziąć żywcem?

- Jak mówiłem, nikt z Polaków nie trafi w rosyjskie ręce.

Rozmawiał Tomasz Walczak

FORUM EKONOMICZNE 2024 - Krzysztof Gawkowski - Rosjanie już nas atakują PIENIĄDZE TO NIE WSZYSTKO