Walczak o strajku nauczycieli: Nie róbmy polityki, wspierajmy rząd

2019-04-08 18:48

Rząd nie znalazł sposobu, by powstrzymać nauczycielski strajk, więc polska oświata weszła w stan zarządzania kryzysowego. Trudno z nauczycielami nie sympatyzować, kiedy okazuje się, że mimo ogromu niełatwej przecież pracy zarabiają bardzo słabo. Nawet rząd to dostrzega, ale godnych podwyżek zapewnić nie potrafi.

Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Z porozumienia z jedynym związkiem – Solidarnością – który do strajku nie przystąpił, wynika, że podwyżki wyniosą maksymalnie 159 zł, co znacząco odbiega od oczekiwań związkowców z ZNP. Na upór przewodzonego przez Sławomira Broniarza związku zawodowego premier Szydło ma tylko jedną odpowiedź: „mam wrażenie, że ze strony ZNP i pana Broniarza za dużo jest polityki, a za mało myślenia o uczniach i nauczycielach”. Owszem, protest jest bardzo polityczny i taki właśnie ma być. W końcu czym innym jest polityka, jak nie sporem o to, jak podzielić zasoby i wspólnie wypracowane bogactwo? Strajk, którego stawką jest podział tych zasobów, z definicji jest więc polityczny i trudno o to do związkowców i reprezentowanych przez nich nauczycieli mieć pretensje.

Słuchając polityków PiS, którzy komentują rozpoczęty wczoraj protest, trudno nie odnieść wrażenia, że są na związkowców śmiertelnie obrażeni i już węszą kosmiczne spiski i zakulisowe machinacje, które za nauczycielskim buntem rzekomo stoją. Jakby nie docierało do nich, że nie ma tu żadnych spisków, a jest zwyczajna, normalna w każdej demokracji, walka o swój interes ekonomiczny. Upominanie się o niego nie jest żadnym grzechem, a to, że nie pasuje to rządzącym, bo stawia ich w niekomfortowej sytuacji? Cóż, taka jest natura demokracji.

Wiem, że dla PiS (ale przecież też poprzedników) związkowcy są do zaakceptowania, kiedy siedzą cicho jak mysz pod miotłą i nie przeszkadzają politykom. Takie związki są jednak nikomu niepotrzebne. Z punktu widzenia społeczeństwa potrzeba związków głośno upominających się o te grupy zawodowe, które reprezentują. Kiedy więc premier Szydło upomina ZNP o zbytnie upolitycznienie, chce tak naprawdę powiedzieć, że podżegacze związkowi psują jej krew. Ale samopoczucie rządzących, nas – obywateli, nic nie powinno obchodzić. To oni mają dbać o nas, a nie my o nich. Skoro o tej oczywistości zapominają, dobrze, że nauczycieli im o tym przypominają.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki