Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny Tomasz Walczak

Walczak komentuje: Na rubikoniu ku zachodzącemu księżycowi

2018-05-12 5:00

Ryszard Petru żegna się z Nowoczesną. Normalnie, kiedy założyciel partii i jej niedawny lider żegnałby się z nią, powiedzielibyśmy, używając tabloidowej poetyki, szok i niedowierzanie. Nie jest to jednak przypadek posła Petru. To, że z Nowoczesnej odejdzie, było jasne od momentu, kiedy zawstydzająco przegrał wybory na szefa ugrupowania z Katarzyną Lubnauer. Czekaliśmy tylko, kiedy podzieli się tą informacją ze światem.  

Nikogo to odejście nie dziwi, choć w przypadku polityka i dorosłego człowieka chyba powinno. Petru zachował się jak rozkapryszone dziecko, któremu ktoś zabrał grabki, a on obrażony uciekł do innej piaskownicy. Dziś przekonuje, że "Nowoczesna była jedynym progresywnym ugrupowaniem w Sejmie. Takim, które idzie pod prąd. W moim przekonaniu przestała być taką partią". Ale jeśli ktoś odpowiada za to, że założone przez niego ugrupowanie przestało być dynamiczną formacją opozycyjną, to wyłącznie sam Petru.

Przypomnijmy, że jeszcze w grudniu 2016 r. Nowoczesna w sondażach zajmowała drugie miejsce za PiS, dystansując pogrążoną w marazmie Platformę Obywatelską. I zapowiadało się, że to ona przejmie rolę głównej partii opozycyjnej. W czasie trwającego wtedy kryzysu sejmowego Petru kreował się wręcz na lidera opozycji i niektórzy byli nawet skłonni go za niego uznać.

Potem jednak przyszła słynna wycieczka na Maderę z partyjną koleżanką, która jego kosztowała utratę twarzy, a Nowoczesną wiarygodności i poparcia. Ta widowiskowa próba politycznego samobójstwa do dziś odbija się tej partii czkawką, a kres jej istnienia jako samodzielnego bytu politycznego jest chyba bliski. I co? I Ryszard Petru, niczym kapitan Schettino (o ironio!), nie dość, że z powodu swoich słabości do pięknych kobiet wprowadził statek Nowoczesnej na skały, to jeszcze jako pierwszy ucieka z pokładu. Wsiada na "rubikonia" i rusza ku zachodzącemu księżycowi.

Dokąd doprowadzi go ta droga? Coś mi mówi, że i on, i jego secesjonistki, i arcywróg z Nowoczesnej spotkają się za jakiś czas pod szyldem PO. Bo co im pozostaje? Na półtora roku przed wyborami parlamentarnymi widać wyraźnie, że jest tylko jedno miejsce dla partii liberalnej. I to miejsce okupuje Platforma. Poza nią dla politycznych liberałów nie ma zbawienia.