Umowy o wolnym handlu są bowiem korzystne jedynie dla krajów o podobnym rozwoju gospodarczym. Dla państw takich jak Polska, państw na mapie globalnego kapitalizmu peryferyjnych, może oznaczać tylko pogłębienie ich zapóźnienia gospodarczego. Nie mamy firm, które skutecznie mogłyby konkurować z wielkimi korporacjami z wysokorozwiniętej Kanady. Dzięki ich pieniądzom, know-how i innowacjom szybko wyeliminowałyby z rynku rodzimych przedsiębiorców. Zbyt małych, by stawać do walki na równych zasadach z wielkim kapitałem. Jako ostrzeżenie wystarczy po raz kolejny przypomnieć umowę o wolnym handlu między USA, Kanadą i Meksykiem, znaną jako NAFTA, która boleśnie dotknęła to ostatnie państwo, będące zdecydowanie słabszą ekonomicznie stroną w tym układzie. Niczym nieograniczona ekspansja amerykańskich koncernów oraz eksportu bardziej konkurencyjnych towarów z drugiej strony Rio Grande, zaowocowała m.in. upadkiem meksykańskiego przemysłu wytwórczego oraz tamtejszego rolnictwa. To z kolei doprowadziło do likwidacji 2 mln miejsc pracy w samym tylko rolnictwie, ogólnego pogorszenia standardów na rynku pracy, a co za tym idzie, wzrostem nierówności społecznych. Układy o wolnym handlu między krajami stojącymi na diametralnie różnym poziomie rozwoju gospodarczego wprowadzają relacje wręcz kolonialne, w których Polska zawsze będzie eksploatowaną przez metropolię krainą. Jeśli dodamy do tego mechanizmy arbitrażu, które faworyzują prywatne korporacje w relacjach z państwem i pozwalają kwestionować korzystne ze społecznego punktu widzenia, a uderzające w ten czy inny sposób w korporacje, ustawodawstwo (np. wyższe opodatkowanie, ochrona pracowników), to mamy do czynienia z umową skrajnie dla nas niekorzystną. I nie jest to problem z jednym czy z dwoma zapisami CETA. Sama idea tej umowy jest ciosem dla naszego kraju. Dla jego rozwoju gospodarczego i suwerenności. CETA na lata określi jej przyszłość Polski jako montowni świata i rezerwuaru taniej siły roboczej. Czy tego chce rząd, któremu hasła rozwoju gospodarczego i obrony suwerenności nie schodzą z ust?
Zobacz także: Piotr Kuczyński: Podwyżki podatków nie zaszkodzą klasie średniej