"Super Express": - Niedawno wydana książka "Kryptonim 333" o internowaniu Lecha Wałęsy, której jest pan współautorem, już zdążyła wzbudzić emocje.
Grzegorz Majchrzak: - Nie chcieliśmy wywoływać kontrowersji. Dziwię się, że się pojawiły. Być może wzięły się stąd, że o książce wypowiadają się osoby, które jej nie czytały. Ale owszem, jest kilka kontrowersyjnych dokumentów.
- Szczególnie ten o ilości alkoholu wypitego podczas internowania.
- Nie rozumiem, czemu ten dokument budzi emocje. Jest znany od 11 lat. Dlaczego dopiero teraz wzbudził kontrowersje? To trochę odgrzewanie kotleta. Zestawienie ilości spożytego alkoholu i wypalonych papierosów dotyczy nie samego Lecha Wałęsy, ale również jego gości.
- Prezydent musiałby mieć naprawdę mocną głowę, by zaczynać dzień od trzech piw, później wypijać wino lub szampana, a kończyć butelką wódki.
- Z tych dokumentów nie wyłania się obraz Lecha Wałęsy pijącego na umór. Jest dokument o tym, że w dzień urodzin przyjechał jego brat, zamówili do obiadu wódkę i szampana. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. W dokumentach trzykrotnie jest mowa o piciu alkoholu przez Wałęsę. Za drugim razem okazją są urodziny córki. Trzecia to odwiedziny Komisji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Można też zadać pytanie, czy BOR-owcy nie wypili tego alkoholu na konto Wałęsy. Tego nie wiemy.
- W książce przytoczono także jego antysemicką wypowiedź o Annie Walentynowicz.
- Dla mnie jako historyka ważniejsza jest jego ocena Anny Walentynowicz jako działaczki. Miał powiedzieć, że jest "dobrą działaczką, ale jak długo można współpracować z Żydami". Nie chodzi tu o Walentynowicz, ale o KOR, z którym była związana. Wałęsa był wtedy w konflikcie z tym środowiskiem. Zdarzają się mu kontrowersyjne wypowiedzi, ale pamiętajmy, że był w odosobnieniu, miał różne stany emocjonalne. Gdyby na jego miejscu byli Jacek Kuroń lub Andrzej Gwiazda, sądzę, że ostrych wypowiedzi byłoby w dokumentach więcej.
- Te dokumenty są wiarygodne?
- To dokumenty pisane na gorąco, nieprzeznaczone do publikacji. Naszym zdaniem są wiarygodne. Jeśli publikujemy całość tych dokumentów, każdy będzie się mógł z nimi zapoznać. Nie pozostawimy pola do manipulacji.
- Nie boi się pan, że stanie się obiektem ataków jak Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk?
- Praca historyka wiąże się z pewnym ryzykiem i trzeba się z nim liczyć. Uważam, że to są bardzo ciekawe dokumenty. Z jednej strony pokazują Wałęsę jako człowieka, a z drugiej są ważne dla spraw politycznych, czyli historii Solidarności.
- Jaki obraz Lecha Wałęsy wyłania się po lekturze tych dokumentów?
- Internowanie było dla Lecha Wałęsy najtrudniejszym momentem. Był internowany przez jedenaście miesięcy, wprawdzie miał całkiem niezłe warunki, ale był jednak izolowany. Został poddany surowemu egzaminowi i go zdał. Nie przekroczył granicy, której nie powinien przekroczyć jako przywódca Solidarności. Mówi z jednej strony, że stan wojenny jest uzasadniony, ale że trwa już zbyt długo i trzeba się porozumieć. Nie jest jednak skłonny firmować nowej Solidarności, "odbudowywanej" przez władzę. W jednym z dokumentów mówi, że jeśli władze chcą tworzyć Solidarność, to niech na jej czele staną redaktor Rakowski, działacz polityczny Ciosek albo premier Jaruzelski. W dokumentach widać też jego troskę o innych internowanych i o polskie sprawy.
Grzegorz Majchrzak
Historyk IPN