Skąd takie wnioski? Po pierwsze: Sąd Okręgowy w Gdańsku orzekł, że Krzysztof Wyszkowski z "Tygodnika Solidarność" nie naruszył dóbr osobistych Lecha Wałęsy, zarzucając mu publicznie współpracę z SB pod pseudonimem Bolek. Po drugie: Donald Tusk stwierdził: - Nie ma mitu Solidarności szanowanego i żywego... bez Lecha Wałęsy. Jeżeli nadal będą ludzie i instytucje, które zajmują się oczernianiem Lecha Wałęsy... to będziemy zbierać gorzkie żniwo przez długie lata.
Totalny absurd. Bo z jednej strony sąd przyznaje, że w ramach wolności słowa mit, czyli Wałęsę, można oczerniać bezkarnie (bo sąd nie stwierdza, że był "Bolkiem"). Z drugiej premier żąda zachowania czystości mitu do tego stopnia, że wszelkie badania tejże czystości nazywa oczernianiem. To tak jakby jemu, historykowi, obojętna była prawda, byle mit był bez skazy.
Dlatego wybieram zdanie sądu. Bo przynajmniej wiem, że Cenckiewicz i Gontarczyk w swojej książce "SB a Lech Wałęsa" nie naruszają - podobnie jak Wyszkowski - dóbr Lecha Wałęsy. I już mi ulżyło. Bo dobro Wałęsy jest najwyższym dobrem Polaków. Nie fakty.