Władysław Frasyniuk: Rocznice bywają upokarzające

2011-08-31 3:55

Jak oceniają 31. rocznicę Sierpnia 1980 legendy Solidarności i opozycji.

"Super Express": - Wybiera się pan na jakieś obchody rocznicy Sierpnia ‘80?

Władysław Frasyniuk: - Nigdzie się nie wybieram.

- Nieobecność jednej z głównych twarzy Solidarności na obchodach to dziwne, a może raczej smutne.

- Mamy rok wyborczy, a to jest zawsze nieszczęśliwe dla rocznic. I nieco przykre dla tych, którzy 30 lat temu mieli odwagę. W dzisiejszych czasach okazuje się, że działaczami Solidarności byli ci, którzy akurat są u władzy. Nie żalę się, bo o mnie się pamięta. Ale spotykam pod tablicami pamięci robotników, których nie pamięta nikt. Rocznice bywają więc upokarzające. W tym, że robiliśmy demonstracje pod trybunami z władzą, a dziś także pod trybunami, ale na rocznicy. Nie chodzi o kombatanctwo, ale docenienie ich. Tych ludzi nie było tak wielu. Ludzi, którzy prowadzili w sierpniu strajki, udałoby się ścisnąć obok oficjeli na trybunach.

- Dlaczego tak się dzieje? 30 lat to już dla nas zamierzchła przeszłość?

- Coś w tym jest. Pamiętam, jak rodzice opowiadali mi o wojnie. I reagowałem na to zapewne tak samo. Jest też pewna zbitka wszystkich protestów oraz stanu wojennego. W sierpniu chodzi się na groby ludzi, którzy zginęli po grudniu 1981. Do tego dochodzi to pączkowanie bohaterów, jakiś kompleks pod tytułem "no jak to, mnie tam nie było?", czyli ci, którzy otarli się o bibułę i NZS. Oraz coś, co akurat pochwalam - to, że Solidarność stała się własnością całego społeczeństwa. Choć to zabija w pamięci takich jak ja w pierwszej kolejności.

- Będą jak zwykle kłótnie rocznicowe?

- Zawsze będą, bo żyjemy w różnych tradycjach.

- Tak było także w sierpniu 1980 roku. Musiał pan mieć poczucie, że macie wspólny cel, ale z wieloma działaczami pierwszej Solidarności wiele pana dzieli.

- To prawda. Ale to zaczęło się w podziemiu, kiedy widać było różne podejścia do spraw symbolicznych, jak np. msze za ojczyznę. Wielu "odrabiało je" jak pańszczyznę i miało działalność z głowy. Roznoszenie ulotek, działalność w zakładach - no to już mogły być np. 3 lata więzienia. Później w więzieniu siedziałem z bardzo znanym i niewątpliwie odważnym szefem znaczącego regionu. I bardzo mocno pokłócił się ze mną w sprawie festiwalu w Jarocinie. Pamiętam, że podsumował on go "pałami, do fryzjera, a później do szkoły". Pomyślałem sobie wówczas: "Jesteśmy z Solidarności, siedzimy w pudle, ale co mnie z tym gościem łączy?".

Władysław Frasyniuk

Jeden z przywódców Solidarności w latach 1980-1989