Władysław Frasyniuk: Postać na miarę Piłsudskiego i Dmowskiego

2013-09-30 4:00

Co stało się z legendą Lecha Wałęsy? Mówią: Władysław Frasyniuk i Sławomir Cenckiewicz

"Super Express": - 70. urodziny Lecha Wałęsy to dobry moment na spojrzenie na niego jako postać historyczną. Pomnikową, barwną, kontrowersyjną? Pan z nim i współdziałał, i sprzeciwiał się mu.

Władysław Frasyniuk: - Barwny czy kontrowersyjny, to on może był w polityce. Jako postać historyczna to jest postacią posągową. Wałęsa utożsamia zwycięską walkę o wolność, był jej liderem. Wielkim, na miarę Piłsudskiego i Dmowskiego razem wziętych.

- Dlaczego zatem jego legenda nie jest na miarę tych postaci? Sam Wałęsa ją roztrwonił?

- Legenda to złe słowo... Legenda to przekłamany obraz, ufryzowana prawda... Wałęsa to wybitny Polak i wzór patriotyzmu. Tę legendę zabija w dużej mierze kompleks części społeczeństwa, która w tworzeniu jej nie uczestniczyła. Albo ludzie, którzy funkcjonują w życiu publicznym tylko dlatego, że są w kontrze do Wałęsy.

- Pan też przez lata był w kontrze do Wałęsy, a kompleksów pan mieć nie musiał.

- Ja nie byłem w kontrze do Wałęsy jako człowieka, ale do niektórych jego pomysłów. Nie umniejszałem jego wkładu w walkę o wolność ani sukcesu. Socjologowie twierdzą, że muszą minąć 3 pokolenia, żeby młodzi odwołali się do wartości Sierpnia'80. Kopca w Krakowie też nie usypano za życia Kościuszki.

- Nie jest tak, że jednak prezydentura i późniejsze wypowiedzi naruszyły jego obraz?

- Nie, gdyż to zaściankowe podejście polegające na tym, że bohater musi być martwym bohaterem. W USA oglądałem człowieka, który przy amerykańskim kulcie młodości i siły powinien być już zapomniany. Mówię o przywódcy związków zawodowych Kirklandzie. I kiedy ten starszy pan wszedł na salę, to wszyscy się zerwali na baczność. Nieprawdopodobna owacja. Szanowano go nie za to, że był już stary i chory. Nie za to, co mówił w mediach, co postrzegano jako kontrowersyjne. Szanowano go za to, co zrobił dla ruchu związkowego. Mam wrażenie, że w Polsce, gdy mówimy o Lechu Wałęsie jako wybitnej postaci historycznej, to zaczynamy od razu przypominać, że w mediach zdarzało mu się wypowiedzieć jak "leśnemu dziadkowi". Czy to powinien być argument, by umniejszać jego rangę i sukces w historii? Oczywiście nie.

- Pamięta pan dyskusję wokół książki historyków Cenckiewicza i Gontarczyka... Wielu zwolenników Wałęsy uważało, że najbardziej bolesnym fragmentem nie były sprawy wokół lat 70., ale jego zachowanie jako prezydenta. Branie dokumentów z archiwów służb i zwracanie ich zdekompletowanych. Jan Lityński w rozmowie z nami stwierdził, że Wałęsa zrobił błąd. Mógł podkreślić, że coś podpisał, a później miał odwagę zerwać z SB. Mógł to przekuć na swój sukces.

- Nie zgodzę się z Janem Lityńskim. To były inne czasy i na pewne wydarzenia po latach patrzy się inaczej. Ważny jest kontekst. Podam przykład. Jest taki polityk, wzór patriotyzmu i odwagi, Antoni Macierewicz. I w stanie wojennym on uważał, że prymas powinien dogadać się z Jaruzelskim. Dostać zgodę na chrześcijańskie związki i walczyć o niewielką reprezentację katolickiej części społeczeństwa. Wtedy to był element ważnej debaty. Dziś, po latach, ktoś mógłby zarzucić Macierewiczowi, że nie zachował się jak patriota, ale jak tchórz. Ale to byłaby bzdura. Bo te słowa wypowiedziano w 1983 roku. W zupełnie innym kontekście i sytuacji. I o tym wielu zapomina, patrząc na postać Lecha Wałęsy. To zapominanie to łatwizna.