"Super Express": - Prezydent podpisał ustawę o dostępie do informacji publicznej, pomimo kontrowersyjnej poprawki pozwalającej na ukrywanie działań władz za formułą "ważnego interesu gospodarczego państwa". Skierował ją jednak do Trybunału Konstytucyjnego.
Władysław Frasyniuk: - Miałem nadzieję, że jeśli dla prezydenta Komorowskiego tradycje i idee Sierpnia i Solidarności są ważne, uznaje je za istotne dla Polski i polityki, to zdecyduje się na weto. Ustawa w tym kształcie jest sprzeczna nie tylko z prawem, ale z systemem wartości wyznawanym przez ludzi Solidarności. Powinien ją nie tylko zawetować, ale ostro skomentować.
- To znaczy skrytykować?
- Tak, choćby ze względu na zaangażowanie w tę sprawę tak wybitnego profesora, jak prof. Rocki. Ktoś tej miary uległ szantażowi i partyjnym naciskom PO. To skandaliczny przejaw upadku życia publicznego! Tryb pracy nad tą ustawą nie mieści się w głowie. A prezydent powinien być nie tylko strażnikiem Konstytucji RP, ale przede wszystkim strażnikiem przyzwoitości w polityce. Tu przyzwoitości zabrakło. To powinna też być przestroga dla innych postaci, które mają nadzieję na niezależność na listach. Prof. Rocki też był niezależny.
- Minister Henryk Wujec, pański kolega z opozycji, stwierdził, że nie podpisałby się pod pańskim apelem o weto. Twierdzi, że zmiana ustawy była wymagana przez Brukselę, a weto oznaczałoby kary.
- Cóż ma prawo dostępu obywatela do informacji publicznej do kar unijnych? Wręcz przeciwnie. Minister Wujec powinien wiedzieć, że problemem w Polsce jest to, że obywatele zbyt rzadko korzystają z tego dostępu. W Kancelarii Prezydenta powinien edukować społeczeństwo, że skoro płaci podatki, to ma prawo wiedzieć! Nie rozumiem jego argumentacji.
- Może patrzy na tę sprawę inaczej? Kancelaria Prezydenta weszła już raz w spór z prof. Balcerowiczem w sprawie nieujawniania treści ekspertyz w sprawie OFE...
- Myślę, że ludzie z Kancelarii mają problem. Obawiam się nawet, że kompleks związany z tamtą sytuacją mógł zaważyć na decyzji prezydenta. Wetując tę ustawę, poniekąd by się przyznał, że wówczas nie miał racji. Ale przecież lepiej raz popełnić błąd i się do niego przyznać, niż brnąć!
- Apelując do prezydenta o weto, porównał pan pracę nad ustawą do rzeczywistości z powieści Orwella. Minister Wujec stwierdził, że wasze ostre słowa o ustawie wynikają z wczucia się w atmosferę kampanii wyborczej.
- Z podpisanych pod listem o miejsca w parlamencie ubiegają się tylko Celiński i Lis. Z przykrością muszę stwierdzić, że ta argumentacja wynikać może albo z fałszywie pojmowanej lojalności wobec instytucji wypłacającej pensję, albo ze starości. Z jednego z tych powodów człowiek zaczyna krętaczyć. Gdyby Wujec w tak pokrętny sposób myślał w latach 80., to pewnie bylibyśmy wciąż w jakimś PRL-owskim lesie. Będąc urzędnikiem państwowym, powinien mówić wprost: tak, tak - nie, nie. A nie kombinować z półcieniami.
- To nie pierwszy zarzut wobec PO dotyczący zamykania dostępu do informacji. Spór z prof. Balcerowiczem, przed rokiem zaostrzenie ustawy o informacji niejawnej. Z czego wynika ten pęd do utajniania?
- Z lenistwa i wygodnictwa władz i urzędników. To jednak zdumiewające choćby dlatego, że Polacy niemal nie korzystali z tych uprawnień.
- Platforma zapowiadała przed laty, że "w przeciwieństwie do PiS" będzie budowała państwo otwarte, obywatelskie...
- I nie rozumiem tego zachowania PO. Żartobliwie można stwierdzić, że niestety, Donald to też Kaczor. Poważniej trzeba zaś podkreślić kompletny cynizm polityków. Oni mają świadomość, że ta ustawa to czarna magia dla większości społeczeństwa. Mimo to w kampanii wyborczej jest to dla PO strzał we własną stopę. Same zaklęcia o tym, że Tusk i Platforma są sexy już nie działają.
Władysław Frasyniuk
Były działacz Solidarności i opozycji w PRL