W zamachu mogły znów maczać palce rosyjskie służby

2010-03-31 3:00

Poniedziałkowe zamachy w Moskwie komentują publicyści z Rosji i z Polski: Iwan Suchow i Krystyna Kurczab-Redlich

"Super Express": - Wciąż nie ma pewności co do tego, kim byli sprawcy poniedziałkowego ataku terrorystycznego na moskiewskie metro. Większość jednak wskazuje na trop czeczeński.

Krystyna Kurczab-Redlich: - Nie można tego wykluczyć. Ale czy rzeczywiście Czeczeni najbardziej skorzystali na tych zamachach? Odtąd znów będą w Rosji wrogiem publicznym nr 1, nasilą się też prześladowania wobec nich. Bojownicy czeczeńscy są dziś poważnie osłabieni. Zostali przez Rosjan rozbici na małe grupki, a ich kraj spacyfikowano.

Patrz też: Moskwa: Zobacz, jak wyglądały szahidki-terrorystki, które wniosły bomby do metra. Zostały po nich tylko głowy - ZDJĘCIA

Prezydentem Republiki Czeczeńskiej został mianowany przez premiera Putina Ramzan Kadyrow, który wprowadził tam powszechny terror. Każdy, kto ma choćby domniemany związek z bojownikami, jest okrutnie torturowany. Nie wiązałabym też tego zamachu z al Kaidą. Ta organizacja zawsze przyznaje się do odpowiedzialności za swoje ataki i szczyci się nimi. Tymczasem niemal do żadnego z dotychczasowych aktów terrorystycznych w Rosji nikt się nie przyznał.

- Jeśli nie Czeczeni, jeśli nie siły globalnego terroryzmu, to kto?

Czytaj dalej >>>


- Moje szczegółowe śledztwa w sprawie dotychczasowych zamachów, które przeprowadzałam wraz z rosyjskimi kolegami, głównie z "Nowej Gazety", wskazywały, że wiele z nich nie było czystym aktem terroryzmu czeczeńskiego. Natomiast udało się znaleźć dowody na udział w nich rosyjskich służb specjalnych. Tak było w Dubrowce, tak było w Biesłanie.

- Sądzi pani, że tak mogło być i teraz?

- Tego nie wiem. Ale w obecnej sytuacji wyraźnie widać wygranych i przegranych. I to struktury siłowe najbardziej skorzystały na poniedziałkowym ataku. Nie tak dawno temu prezydent Miedwiediew przeprowadził czystki w MSW i w federalnych służbach specjalnych, które zostały w ten sposób poważnie osłabione. Naturalne więc byłoby ich dążenie do wzmocnienia swej pozycji. Drugim wygranym może okazać się sam Władimir Putin, zaś przegranym prezydent Miedwiediew i jego liberalne poczynania.

Putin zyska, bo to on zawsze podkreślał potrzebę zlikwidowania wszystkich terrorystów. A terrorystą był dla niego każdy Czeczen i zostało ich zlikwidowanych ok. 250 tysięcy. Wszystko to terroryści? Teraz, tak jak po atakach na Dubrowce i w Biesłanie, może spokojnie powiedzieć światu, że musi dobić terrorystów. I tak jak po Biesłanie możemy oczekiwać antyterrorystycznych, tzn. antydemokratycznych dekretów.

- I jeszcze mocniej przykręcić śrubę własnemu społeczeństwu...

Czytaj dalej >>>


- Otóż to. Niezależnie od tego, kto stoi za zamachami, największą ofiarą będą teraz zwykli obywatele o ciemnej karnacji (pochodzący z Kaukazu), którzy mają to nieszczęście, że żyją w rosyjskich miastach. Już teraz mamy do czynienia z aktami polowania na Czeczenów przez rosyjskich obywateli. Ale nie chodzi tylko o nich. Putin uderzy przede wszystkim w odradzające się na nowo demokratyczne dążenia części rosyjskiego społeczeństwa.

W ostatnich miesiącach urządzało ono w ramach tzw. Dni Gniewu masowe demonstracje, na których publicznie wzywano Putina do odejścia. Kolejne takie wystąpienie było planowane na 31 marca. Po wszystkich dotychczasowych zamachach w Rosji Putinowi udało się skutecznie stłumić podobne dążenia. Dzięki temu dziś w Rosji nie ma ani wolności słowa, ani zgromadzeń, nie ma niezależnych partii politycznych ani mediów. Wolność mediów, szczególnie telewizji, jest w Rosji podporządkowana administracji kremlowskiej.

- Czy są nadzieje na to, że ta wojna się kiedykolwiek skończy?

- Sytuacja na Kaukazie jest wyjątkowo skomplikowana. Rosja na skutek fatalnej polityki prowadzonej przez ostatnie dziesięć lat stworzyła sobie z Kaukazu Północnego i Gruzji bardzo niebezpiecznego wroga. Co więcej, musi się uporać z konfliktami wewnętrznymi na Kremlu. W styczniu tego roku Miedwiediew mianował na przywódcę okręgu północnokaukaskiego swojego człowieka Aleksandra Chłaponina. W ten sposób skonfliktował z nim Kadyrowa, który panuje tam z nadania Putina. Kto wie, czy Kadyrowowi nie był ten zamach na rękę, żeby usprawiedliwić dalsze represje w Czeczenii? Kolejnym czynnikiem, z którym Rosja musi się liczyć, są interesy Zachodu, np. w Gruzji i nad Morzem Kaspijskim. Gdyby polityka Kremla była mniej wojownicza, cały ten chaos byłby do opanowania.

Krystyna Kurczab-Redlich

Korespondentka w Rosji. W książce "Głową o mur Kremla" opisała podłoże najgłośniejszych aktów terrorystycznych