elektrownia jądrowa

i

Autor: pixabay.com

W tym roku powinien pracować pierwszy blok w pierwszej polskiej siłowni jądrowej. Ale...

2022-09-05 19:27

Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że chce – rząd mianowicie – „w szybki sposób przystąpić do realizacji budowy elektrowni atomowych”. Tak się składa, że o budowie elektrowni jądrowej (EJ) mówi się od lat, a najwięcej z tych planów udało się zrealizować za rządów Edwarda Gierka, czego żywym dowodem jest betonowy cmentarz infrastruktury EJ w Żarnowcu. Z tego co nam wiadomo nadal... nie wiadomo, gdzie taka EJ byłaby budowana. Przypomnijmy, że w ciągu dwóch kadencji rządów PO-PSL udało się powołać do życia tylko spółkę prowadzącą inwestycję.

PGE EJ1 ma/miała odpowiadać „za bezpośrednie przygotowanie procesu inwestycyjnego, przeprowadzenie badań lokalizacyjnych oraz uzyskanie wszelkich niezbędnych decyzji warunkujących budowę pierwszej polskiej elektrowni jądrowej”. A teraz kartki z kalendarza i kilka danych o tym, w jakim tzw. czasie miały ruszać bloki energetyczne „atomówki”. Zaczęło się w 2009 r. Wówczas było wiadomo, czym EJ ma być, tylko nikt nie miał pojęcia, gdzie ja ma się budować. W styczniu 2009 r. rząd zdecydował o rozpoczęciu prac nad Programem Polskiej Energetyki Jądrowej. Pierwszy blok miał ruszyć w 2022 r. (o dwa lata później w stosunku do pierwotnych planów). Budowę dwóch pierwszych elektrowni jądrowych o mocy ok. 3000 MW każda zamierzała przeprowadzić Polska Grupa Energetyczna. Program z 2009 r. zakładał, że w Polsce powstaną dwie siłownie jądrowe o łącznej mocy 6000 MW (zbudowany za czasów PO ultranowoczesny - już nim wskutek unijnych przepisów nie jest - blok węglowy Hitachi w elektrowni ma 1075 MW). Zresztą po-wski program energetyki jądrowej zawiesił w realizacji, w styczniu 2017 r., rząd Zjednoczonej Prawicy.

A oto krótkie kalendarium szczytnych planów „atomizacji” polskiej energetyki.

13 stycznia 2009 r. Rząd RP podejmuje uchwałę w sprawie działań podejmowanych „w zakresie rozwoju energetyki jądrowej w Polsce”. 19 maja 2009 r. Powołano pełnomocnika rządu ds. polskiej energetyki jądrowej. Lipiec 2009 r. Ministerstwo Gospodarki opublikowało ramowy harmonogram działań dla energetyki jądrowej. Harmonogram przewidywał prowadzenie działań w czterech etapach. • Etap I - do 30.06.2011 r.: opracowanie i przyjęcie przez Radę Ministrów programu polskiej energetyki jądrowej do 31.12.2010 r.; uchwalenie i wejście w życie przepisów prawnych niezbędnych dla rozwoju i funkcjonowania energetyki jądrowej do 30.06.2011 r. • Etap II – od 1.07.2011 do 31.12.2013 r.: ustalenie lokalizacji i zawarcie kontraktu na budowę pierwszej elektrowni jądrowej. • Etap III – od 1.01.2014 do 31.12.2015 r.: wykonanie projektu technicznego i uzyskanie wymaganych prawem uzgodnień. • Etap IV – od 1.01.2016 do 31.12.2022 r.: pozwolenie na budowę i budowa pierwszego bloku pierwszej elektrowni jądrowej, rozpoczęcie budowy kolejnych. Mamy rok 2025 i… i tyle w temacie.

Kazimierz Krupa: Świat spuścił na Rosję ekonomiczną bombę atomową [Super Raport]

Kto będzie budował EJ, zakładając, że jakaś społeczność miejscowości z dostępem do wody (siłownia potrzebuje olbrzymiej ilości wody do chłodzenia reaktorów) zgodzi się teraz, by mieszkać w jej pobliżu? Za rządów PO-PSL mówiło się o konsorcjach francuskich, amerykańskich i japońskich. Tu i ówdzie pobrzmiewały głosy, by EJ postawili (chodzi o reaktory, a nie betonowe bunkry do ich osadzenia)… Rosjanie. Jednak już wtedy takie propozycje traktowano jako fantastyczne. Teraz – nawet gdyby Rosja oferowała najnowocześniejsze reaktory i kredytowanie inwestycji na poziomie zero procent – jest to zupełnie niemożliwe. Francuzi? Amerykanie? Japończycy? Ci ostatni po katastrofie w Fukushimie odpuścili sobie „atom”, ale ostatnio pojawiły się informacje, że chcą wrócić do budowania nowych EJ, bo opieranie krajowego systemu energetycznego na węglu stabilne, w obecnej i przyszłościowej sytuacji, nie jest.

O tym, skąd będą reaktory i cała jądrowa technika, to najlepiej wie rząd. Zapewne wkrótce premier Morawiecki coś „w tym temacie” powie. Tanie to i szybkie nie będzie. W 2017 r. ówczesny minister energetyki, Krzysztof Tchórzewski, mówił, że budowa jednego bloku ma kosztować ok. 24 mld zł. Circa dwa razy więcej niż inwestycja w Kozienicach w wspomniany blok węglowy Hitachi. Tylko, że od tego czasu zdrożały nie tylko ryby w smażalniach nad Bałtykiem. Z niecierpliwością należy oczekiwać dnia, w którym rząd Mateusza Morawieckiego przedstawi pełne kalendarium budowy pierwszej polskiej EJ, poda wstępny kosztorys i lokalizację inwestycji. To tyle na razie. Z pewnością SE będzie wracał do sprawy.

Sonda
Czy Polska powinna zbudować elektrownię atomową?