Wojciech Roszkowski: W sprawie Katynia musimy występować jak jeden mąż

2011-04-21 4:00

- Deklaracja ONZ wyraźnie określa intencje takie jak sowieckie jako ludobójstwo - mówi z rozmowie z "Super Expressem" historyk Wojciech Roszkowski.

"Super Express": - Jest pan jednym z sygnatariuszy listu do Bronisława Komorowskiego, w którym znalazł się apel o potwierdzenie polskiego stanowiska "w sprawie ludobójstwa sowieckiego w Katyniu". Po co ten list?

Prof. Wojciech Roszkowski: - Najwyraźniej trzeba przypomnieć, że zbrodnia w Katyniu była ludobójstwem. Mamy sytuację, w której wielu czołowych polityków - od wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego po doradcę prezydenta Komorowskiego prof. Romana Kuźniara - zmieniło w tej sprawie zdanie. Nasuwa się pytanie, czy w interesie Polski jest podważanie jednomyślności, która w tej kwestii dotąd panowała.

Przeczytaj koniecznie: Nałęcz: Katyń nie może być zakładnikiem katastrofy pod Smoleńskiem

- Rzeczywiście po ustaleniach Instytutu Pamięci Narodowej, który w prowadzonym śledztwie prokuratorskim uznał Katyń za ludobójstwo, wydawało się, że w tej kwestii pole do sporów jest w Polsce zamknięte. Skąd pana zdaniem cała ta dyskusja?

- Myślę, że trzeba by o to zapytać nie tyle sygnatariuszy listu, co jego adresata i niektóre postaci z polskiego życia publicznego. Jak powtarzam, nikt wcześniej z oficjalnych polskich czynników nie kwestionował kwalifikacji zbrodni katyńskiej jako ludobójstwa. Deklaracja ONZ wyraźnie definiuje ludobójstwo w taki sposób, który odpowiada protokołowi z 5 marca 1940 roku. Dodatkowo, w Norymberdze prokuratura sowiecka wnioskowała o rozpatrywanie Katynia, który wtedy w zaparte uznawała za zbrodnię nazistowską, jako ludobójstwo właśnie. Zupełnie nie rozumiem, czemu strona polska zaczyna mieć w tej kwestii wątpliwości.

- Co było impulsem do rozpoczęcia tej dyskusji? Kwestia podmiany tablic w Smoleńsku?

- Nie, wypowiedzi podważające kwalifikację Katynia jako ludobójstwa już się pojawiały i zaczęły się ostatnio nasilać, dlatego trzeba je zdecydowanie przeciąć i wypowiedzieć się w tej kwestii jednoznacznie.

- Sprawa Katynia jako element polityki zagranicznej Polski powinna być przedmiotem sporów?

- Absolutnie nie. W tej kwestii musi panować pełen konsensus i żadne relatywizowanie naszego stanowiska nie powinno mieć miejsca. Obecnie widzimy, że próbuje się dyskutować wokół tej sprawy i stąd niepokój wyrażony w liście do prezydenta Komorowskiego.

- Może Prezydent RP, będący jednym z kreatorów polskiej polityki zagranicznej, powinien unikać jednoznacznych stwierdzeń i przyjąć w kwestii Katynia bardziej dyplomatyczną postawę?

- Nie zgadzam się z takim stawianiem sprawy. Polska strona, z prezydentem na czele, powinna występować jak jeden mąż. Nie możemy pozwolić na prowadzenie wokół Katynia gry dyplomatycznej. Celowego wymordowania przez Sowietów polskich oficerów, polskiej elity nie wolno używać jako elementu przetargowego.

Patrz też: Kaczyński oskarża: Katyńska gra Tuska i Putina doprowadziły do katastrofy

- Twarde stawianie sprawy Katynia nie utrudni nam rozmów z Rosjanami?

- W niektórych kwestiach trzeba być wobec strony rosyjskiej pryncypialnym. Możemy iść na pewne ustępstwa w negocjacjach gospodarczych czy politycznych, ale co do prawdy historycznej nie może być miejsca na żadne kompromisy. Zgadzam się, że nie trzeba tej prawdy cały czas powtarzać, ale jeśli trzeba zająć stanowisko, nie może być tu żadnej dwuznaczności.

- Wracając do prof. Kuźniara, jak pan ocenia jego zaangażowanie w tę sprawę?

- Wydaje mi się, że publiczne wypowiedzi prezydenckich doradców w ogóle nie powinny mieć miejsca. Doradca jest do tego, żeby doradzać politykowi w zaciszu gabinetu. Wypowiedzi takie, jak ta prof. Kuźniara, wprawiają osobę, której się doradza, w duże zakłopotanie. Dodatkowo, jak widzimy, jest pewna rozbieżność w ocenie kwalifikacji Katynia między prof. Kuźniarem a prof. Nałęczem. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że tego typu różnice między doradcami nie powinny być ujawnianie, bo to szkodzi polskiej sprawie.

Prof. Wojciech Roszkowski

Historyk