Radosław Fogiel uwiedził wywiadu dla Interii, w którym mówił, co mogło wydarzyć się 12 lat temu w Smoleńsku. Choć podkreśla, ze nie ma wystarczającej wiedzy w tym temacie, widzi pewne potwierdzenia teorii o zamachu w wypowiedziach zagranicznych polityków. - Jest wypowiedź prezydenta Zełeńskiego w polskim Sejmie, mieliśmy bezczelny wpis Dmitrija Rogozina, który napisał do prezesa Kaczyńskiego "przyjedź do Smoleńska, to pogadamy", mamy kolejne dowody na to, do czego jest w stanie posunąć się rosyjskie państwo i jego przywódcy – mówił. Wicerzecznik podkreślił, ze nie ma dowodów procesowych na zamach, wrak samolotu nadal nie dotarł do Polski. - Cały czas nie mamy dowodów procesowych na to, co się wydarzyło. Nie mamy wraku, lekką ręką oddanego Rosjanom przez rząd PO, który nie ustanowił właściwej podstawy prawnej śledztwa. Wrak znajduje się na terytorium Rosji, jest pocięty... – stwierdził.
Sprawdź: Katastrofa smoleńska - raport. Tajemnicza zapowiedź Kaczyńskiego
W naszej galerii możesz zobaczyć groby ofiar katastrofy smoleńskiej.
- To nie jest kwestia wiary. Nie dysponuję pełnią wiedzy, a chciałbym, żeby ta sprawa została wyjaśniona ponad wszelką wątpliwość. Wyjaśnienia, które mieliśmy do tej pory, szły w dużej mierze w kierunku tego, co w kanałach "rządowo-medialnych" kolportowano już około południa 10 kwietnia 2010 roku, czyli "błędu pilotów". Po drodze mieliśmy dziurawy jak sito raport Anodiny, a także słowa Bogdana Klicha, z których wynikało, że jego aktywność była torpedowana, bo mogłaby źle wpłynąć na stosunki z Rosjanami. Dotychczasowe działania nie dają wiedzy, która pozwalałby spać spokojnie – mówił Radosław Fogiel w rozmowie z Interią.
W swojej wypowiedzi polityk zauważa, że jest mało logiczne, by Władimir Putin, który bez skrupułów zaatakował Gruzję, zaanektował Krym, kazał atakować cywili i wysyłał zabójców mających zabić Wołodymyra Zełenskiego nagle stał uczciwym człowiekiem akurat 10 kwietnia 2010 roku.