„Super Express”: – Według „Wprost” Donald Tusk miał namawiać Władysława Kosiniaka-Kamysza do startu w wyborach prezydenckich…
Marek Sawicki: – W Polsce nawet kura nie pójdzie się załatwić, jeżeli Donald Tusk jej nie pozwoli. Jestem w szoku, jak media dają się nakręcać i wpuszczać we wszechmoc Tuska!
– W Platformie lata mijają, a wciąż chyba jest wszechmocny.
– To w Platformie, ale co on ma wspólnego z Kosiniakiem-Kamyszem i PSL? Może Platforma używa go jako straszaka na Schetynę i Kidawę-Błońską, by jak najszybciej się ogarnęli. My nie czekamy ani na radę, ani na wsparcie Tuska, do niczego nie jest nam to potrzebne. 1 czerwca opuściliśmy Koalicję Europejską i poszliśmy swoją drogą.
– I idziecie do wyborów prezydenckich z Kosiniakiem-Kamyszem.
– Bardzo go do tego namawiam. Wystosujemy też być może zaproszenie kandydatów opozycji do debaty. Może nawet w formule prawyborów.
– Zaapelujecie o to, żeby inni nie wystawiali kandydatów i poparli Kosiniaka-Kamysza?
– Nie ma w nas takiej pokusy. Gdyby jednak Grzegorz Schetyna i Koalicja Obywatelska myśleli o państwie, a nie o swoich partyjnych roszadach i rozgrywkach, to myśleliby już o tym, jaki kandydat miałby największe szanse wygrania z Andrzejem Dudą. I to musi być kandydat, który zgromadzi wokół siebie także elektorat PSL. Nie może być zbyt lewicowo-liberalny… To nie jest tylko nasza opinia, mówią o tym politolodzy, publicyści. Tymczasem oni czekają na Tuska.
– Czekają.
– A on nie wróci. PiS mu rozłożył stadninę i nie znajdzie odpowiedniego dla siebie białego konia. Poznałem go, to jest taki typ, który wejdzie w wybory, jeżeli zwycięstwo w nich wyda mu się pewne. Tu tej pewności miał nie będzie. Jego poparcie jakiegoś kandydata bądź jego brak ma takie samo znaczenie jak „przekazywanie głosów” w drugiej turze. Wyborcy sami potrafią myśleć i decydować. Gdyby prezesa PSL poparł, to nie będzie obciążeniem, ale nie będzie to także miało aż takiego znaczenia. Pytanie, czy Platforma chce wygrać?
– Nie chce?
– Gdyby PO rzeczywiście chciała wygrać z PiS te ostatnie wybory, to miałaby inną kampanię. Gdyby chciała wygrać prezydenturę, to rozmawiałaby już o wspólnym kandydacie, a nie rozważała, czy Schetyna ma być szefem KO, PO, czy czegokolwiek. Politycy Platformy mają dylemat, który z tych młodych ambitnych 40-latków ma być przewodniczącym. Nie są między sobą dogadani i wolą udawać, że wciąż mają tego zbawcę w Brukseli, który może jeszcze przyjechać i wszystko zmienić.
– Udają?
– Przecież oni wiedzą, że on nie wróci! I tracą czas, nie mogąc się zdecydować, kto tę schedę po Schetynie będzie orał. Platforma jest w podobnej sytuacji jak PSL był 8 czy 12 lat temu. Na szczęście my potrafiliśmy to zmienić i kiedy cztery lata temu wybory zakończyły się dla nas niezbyt dobrym wynikiem, niepowodzeniem, pierwsza rada naczelna po wyborach odwołała Janusza Piechocińskiego i zdecydowała się na Kosiniaka-Kamysza. Było wiadomo, z kim i na kogo pracujemy, nie traciliśmy czasu na jałowe spory, kto jest winien, czy prezes jest dobry, czy zły. Był nowy prezes i tyle. Platforma nie umie się na to zdecydować i brnie w takie jałowe spory, na których korzysta PiS.
Rozmawiał Mirosław Skowron
W Polsce nawet kura się nie załatwi bez pozwolenia Tuska - mówi Marek Sawicki (PSL)
2019-11-02
11:00
Co Tusk ma wspólnego z Kosiniakiem-Kamyszem i PSL? Może Platforma używa go jako straszaka na Schetynę i Kidawę-Błońską, by jak najszybciej się ogarnęli. My nie czekamy ani na radę, ani na wsparcie Tuska, do niczego nie jest nam to potrzebne