W obronie Pawła Grasia

2010-06-09 4:00

Rzecznik polskiego rządu Paweł Graś popełnił błąd, potwierdzając informację prasową o kradzieży pieniędzy z karty kredytowej Andrzeja Przewoźnika, który zginął w katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia tego roku. Pomylił służby mundurowe. Zamiast powiedzieć, że kradli żołnierze rosyjscy, powiedział, że kradli milicjanci rosyjscy. To ma być poważny błąd?

Przecież bez wątpienia hieny w rosyjskich mundurach ogołociły konto tragicznie zmarłego Polaka. Bez wątpienia za ich działania odpowiedzialność ponosi państwo rosyjskie. A jak bardzo ono nie lubi ponosić jakiejkolwiek odpowiedzialności i jak się przed nią broni, widzieliśmy właśnie przy okazji niemającego tak naprawdę większego znaczenia błędu Pawła Grasia..

Otóż zamiast przeprosić, wyrazić ubolewanie, uderzyć się w pierś za ten obrzydliwy postępek, Rosjanie przystąpili do... szturmu na naszego rzecznika. Ich ministerstwo spraw wewnętrznych natychmiast próbowało odwrócić uwagę od najważniejszego w całej sprawie problemu hien cmentarnych w swojej armii, wmawiając Grasiowi rzekomo "bluźniercze i cyniczne" oskarżenia. W ten sposób chciało wykorzystać jego pomyłkę. Ale przecież nie jest ani bluźniercze, ani cyniczne stwierdzenie faktu, że mundurowe służby rosyjskie będące na miejscu katastrofy przeszukiwały portfele zmarłych Polaków, wyciągając z nich karty kredytowe. Nie jest ani bluźniercze, ani cyniczne, że ukradzione w ten sposób pieniądze z konta Andrzeja Przewoźnika sołdaci po prostu przepili. Więc co, bracia Rosjanie, może wypada po prostu przeprosić, zamiast mydlić oczy?

Bywało, że byliśmy w "Super Expressie" dla Pawła Grasia bardzo surowi, ale dziś mamy sytuację, w której trzeba stanąć po jego stronie. Jego pomyłka jest tak naprawdę bez większego znaczenia, a atak na niego mający na celu odwrócenie uwagi opinii publicznej jest w stylu działań służb z lat bardzo niechlubnych.