Bo gdy każdego roku dziesiątki polskich rodziców w majestacie niemieckiego prawa w brutalny sposób traci możliwość widywania się z własnymi dziećmi, lub gdy niemiecki urząd do spraw młodzieży zakazuje rozmawiać polskim rodzicom z dziećmi w ich ojczystym języku, to znaczy, że gwałcone są podstawowe prawa człowieka.
A Polska nie reaguje. Właśnie dlatego w naszym kraju rozgrywa się tak wiele dramatów. Setki rodziców, tak jak Beata Mosebach, rozpaczliwie walczą o prawa do swoich dzieci i nie uzyskują praktycznie żadnej pomocy. Dochodzi nawet do takich absurdów, że na mocy europejskiego listu gończego Niemcy, rękami polskich organów ścigania, zabierają Polakom ich własne dzieci. Czy mają do tego prawo? A może niemieccy rodzice kochają mocniej? Tę rysę w polsko-niemieckich stosunkach należy szybko zasklepić. To leży w interesie obojga narodów.