"Super Express": - Marszałek Bronisław Komorowski zadeklarował, że po jego zwycięstwie w wyborach proces wychodzenia polskich wojsk z Afganistanu zostanie zakończony do 2012 roku, a w 2011 ich obecność zostanie mocno ograniczona. Komorowski pełni obecnie rolę głowy państwa. Misja w Afganistanie to misja NATO. Czy ta decyzja i terminy były już uzgadniane bądź przekazane Kwaterze Głównej Paktu?
James Appathurai: - NATO nie ma żadnego kalendarza, w którym przewidziane jest wycofywanie jakichkolwiek wojsk należących do Paktu Północnoatlantyckiego. Mamy dopiero nadzieję rozpocząć "okres przejściowy", który oddaje angielskie słowo "transition" (zmiana, przejście do - przyp. red.), w którym przekazywalibyśmy prowincję za prowincją lokalnym władzom. Przekazując zarazem odpowiedzialność za nie samym Afgańczykom. Ewentualnie - podkreślam, ewentualnie, oznaczać to będzie wycofywanie jednostek wojskowych NATO. Rzecz w tym, że będzie to uzależnione nie od jakichś dat i terminów, ale warunków panujących w danej prowincji i kraju. Jeżeli Afgańczycy nie będą w stanie sami przejąć odpowiedzialności za bezpieczeństwo, staniemy jako Sojusz w obliczu tego samego problemu, który mieliśmy już przed kilku laty. Sytuacji, w której Afganistan stanie się rajem dla międzynarodowego terroryzmu.
- Rozumiem, że polskie władze nie zgłosiły NATO żadnych deklaracji ani planów dotyczących wycofania polskich żołnierzy bądź terminów, w jakich mogłoby to nastąpić?
- Zapewniam, że nie ma żadnej oficjalnej informacji ani dyskusji w NATO o wycofaniu jakichkolwiek wojsk. Nie ma też jakichkolwiek planów dotyczących kalendarza wyjść sił zbrojnych Sojuszu. Nie ma też dyskusji o zastąpieniu polskich wojsk przez jakieś inne oddziały. Nie byliśmy nawet blisko tego typu dyskusji.
- Załóżmy, że rząd w Warszawie chciałby podjąć takie kroki. Jak wyglądałby proces wyjścia polskich wojsk z Afganistanu z punktu widzenia NATO? Musiałyby w tej sytuacji zostać zastąpione przez inne oddziały
- Nie chcę spekulować, jak wyglądałby proces, którego w tej chwili nikt nie rozważa. W tej chwili pracujemy bez jakichkolwiek zmian do listopadowego szczytu NATO. I dopiero podczas spotkania w Lizbonie zaczniemy rozmawiać na temat okresu przejściowego i planów przekazywania prowincji, o którym wspominałem. W tym procesie jednostki NATO zaczęłyby przechodzić do roli wspierającej miejscowe władze w chwili, w której pozwoliłyby na to okoliczności. Nie oznacza to jednak wcale, że będzie to oznaczało automatyczne wycofanie wojsk.
- Czy przekazywanie odpowiedzialności władzom lokalnym może zakończyć się już w 2012 roku, co pokryłoby się z zapowiedziami Bronisława Komorowskiego?
-Ten proces chcemy dopiero zacząć i nie można już dziś powiedzieć, kiedy mógłby się on się zakończyć. Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen uważa, że początek - ale powiedzmy to wyraźnie tylko początek - tego procesu mógłby przypaść już na koniec tego roku, bądź na początek następnego. Administracja prezydenta USA Baracka Obamy zapowiedziała przegląd sytuacji na połowę 2011 roku, co jest już wewnętrzną sprawą Stanów Zjednoczonych. W przypadku wojsk NATO - co chcę wyraźnie zaznaczyć - nie zapowiadamy jednak żadnych terminów, gdyż musimy odnosić się do sytuacji i warunków. A tych nie można określić już dziś, patrząc w kalendarz. Wszyscy w Sojuszu zgadzamy się, że te warunki musimy dopiero Afgańczykom zapewnić. Celem jest postawienie tego kraju na nogi i usamodzielnienie go.
James Appathurai
Główny rzecznik prasowy NATO