Zacznijmy od tego, że pewnie wielu myślało, że minister edukacji i nauki znalazł sobie nowe zajęcie. Nic z tego. Jednych to cieszy, innych martwi. Prof. Czarnek trafił do rady najpewniej dlatego, że jest tego, a nie czego innego ministrem. Bez zaplecza naukowego o wysokotemperaturowych reaktorach można sobie pomarzyć. Zresztą i z zapleczem dziś jest to tzw. piosenka przyszłości. Nie ma w świecie ani jednego działającego HTR (High Temperature Reactor) zwanego też SMR (Small Modular Reactor), choć jest już prowadzonych w świecie ok. 70 projektów zmierzających do stworzenia. Podobno w Polsce MRA (mały reaktor modułowy) ma powstać koło 2031 r. Jak sama nazwa wskazuje taki reaktor jest kompaktowy. Mieści się w kontenerze i co najważniejsze: w przeciwieństwie do klasycznych reaktorów jądrowych nie potrzebuje morza lub jeziora do chłodzenia paliwa. W przypadku SMR (pozostańmy przy angielskojęzycznym skrócie) za chłodziwo robi gaz, konkretnie hel.
SMR-y dostarczają mocy do 300 MW. To średnio 4 razy mniej niż produkuje reaktor wielkoskalowej elektrowni jądrowej. Ponadto SMR-y wytwarzają ciepło do przemysłowego zastosowania. Całkiem możliwe, że pierwsze takie kompaktowe reaktory pojawią się wcześniej od pierwszego, zapowiadanego od 2009 r., reaktora chłodzonego wodą. Przypomnijmy, że z początkiem 2009 r. rząd RP podjął uchwałę w sprawie działań podejmowanych „w zakresie rozwoju energetyki jądrowej w Polsce”.
W terminie od 1.07.2011 do 31.12.2013 r. miano ustalić lokalizację i zawrzeć kontrakt na budowę pierwszej elektrowni jądrowej. Jak wiadomo, lokalizacji do dziś nie ustalono. Wg wcześniejszych planów pierwszy blok miał ruszyć w 2022 r. Teraz mowa jest o 2033 r. W sumie program z 2009 r. zakładał wybudowanie dwóch siłowni, każda o mocy 3000 MW. Przy wsparciu instytucji naukowych podległych ministrowi Czarnkowi i Orlenu projekt budowy polskich SMR ma dużą szansę na realizację przed zmaterializowaniem się idei budowy „normalnych” elektrowni jądrowych.
Polecany artykuł: