Watykan złamał postanowienia konkordatu
Na początku II wojny światowej Stolica Apostolska złamała postanowienia umowy, którą zawarła z II Rzeczpospolitą. Wbrew swoim zobowiązaniom, w 1939 roku włączyła diecezję częstochowską, katowicką oraz archidiecezję krakowską do niemieckiej archidiecezji wrocławskiej. Ustanowiła także niemieckich administratorów apostolskich dla diecezji chełmińskiej oraz archidiecezji gnieźnieńsko-poznańskiej. Takie posunięcie dawało Tymczasowemu Rządowi Jedności Narodowej (powołanemu 28 czerwca 1945) prawo do stwierdzenia 12 września ‘45, że konkordat przestał obowiązywać.
Dzisiaj często próbuje się bagatelizować tamto postanowienie Watykanu, lecz już 18 grudnia 1939 roku to posunięcie wywołało sprzeciw ambasadora RP.
Pomimo decyzji TRJN prasa katolicka miała prawo ukazywać się na terytorium Polski, a stowarzyszenia katolickie mogły działać bez przeszkód. Zezwolono również m.in.: na reaktywowanie KUL-u, odnowienie struktur Caritasu i podjęto próbę nawiązania relacji z hierarchami kościelnymi.
Koszty Funduszu Kościelnego
Nie stanowi jednak tajemnicy, że poza pozornymi ruchami komuniści walczyli z wpływem kleru na społeczeństwo. A jedną ze strategii walki z Kościołem było utworzenie w 1950 roku Funduszu Kościelnego. Na jego mocy państwo przejmowało kościelne majątki i z tego tylko finansowana była działalność Kościoła. Fundusz Kościelny istnieje do dzisiaj, lecz obecnie wspiera wszystkie związki wyznaniowe w Polsce. Od 1990 roku jego jedynym źródłem finansowania jest jednak budżet państwa – w 2023 rok wydaliśmy na ten cel 216 milionów złotych.
Kler nie pozostawał komunistom dłużny. Wbrew władzom PRL-u, w przeciwieństwie do większości państw, Stolica Apostolska uznawała polski rząd w Londynie. Choć starała się zarazem w taki sposób negocjować z władzami krajowymi, aby zabezpieczać interesy Kościoła. Po wyborze Karola Wojtyły na tron Piotrowy, wszystko wydawało się zmierzać w stronę normalizacji. Droga do celu była jednak daleka. Prowadziła od tymczasowego zaostrzenia kursu przeciwko hierarchom kościelnym w epoce stanu wojennego, przez wizytę generała Wojciecha Jaruzelskiego w Watykanie, aż do ratyfikacji konkordatu w Polsce po wyborach kontraktowych.
Posłannictwo Kościoła katolickiego
Prace nad ustawą tymczasowo regulującą relacje państwo-Kościół trwały już w marcu 1988 roku. W sierpniu prymas Józef Glemp oświadczył, że dążenie władz do nawiązania stosunków dyplomatycznych z Watykanem jest spowodowane kryzysem społecznym. Dlatego Kościół mógł i chciał liczyć na dodatkowe ustępstwa.
Ostatecznie ustawa trafiła pod obrady Sejmu na kilka miesięcy przed wyborami 4 czerwca. Komunistom tak bardzo zależało na tym, aby pokazać społeczeństwu zmianę kierunku rozwoju, że zapisy były więcej niż korzystne dla episkopatu. Nowe prawo zapewniało Kościołowi nieskrępowane pole do działania, a duchowni otrzymywali opiekę socjalną. Po wygranych przez opozycję wyborach Jan Paweł II postanowił jednak, iż niepotrzebna jest dodatkowa umowa przejściowa do nawiązania relacji. Wystarczył wspólny komunikat obu państw. Pewnie również dlatego pierwszą zagraniczną wizytą nowo powołanego premiera Tadeusza Mazowieckiego była ta w Watykanie.
Sprawa umowy między Stolicą Apostolska a państwem polskim pojawiła się już wtedy – jesienią ‘89. Podczas spotkania z papieżem premier zadeklarował gotowość Polski do zawarcia konkordatu. Ze względu na rozpoczynające się przemiany systemowe w kraju, postanowiono wstrzymać się z przygotowaniem dokumentu. Dopiero dwa lata później rozpoczęły się prace nad brzmieniem tekstu umowy.
W preambule konkordatu obie strony zdecydowały się podkreślić:
„posłannictwo Kościoła katolickiego, rolę odegraną przez Kościół w tysiącletnich dziejach Państwa Polskiego oraz znaczenie pontyfikatu Jego Świętobliwości Papieża Jana Pawła II dla współczesnych dziejów Polski”.
Polska państwem wyznaniowym…?
Konkordat został podpisany 28 lipca 1993 roku. Lecz ustawę do Sejmu III kadencji zgłoszono dopiero 8 stycznia 1998 ze względu wcześniejszą obstrukcję lewicy. Za jej przyjęciem zagłosowali posłowie koalicji AWS-UW oraz PSL i ROP, przeciw było całe SLD. 23 lutego dokument podpisał prezydent Aleksander Kwaśniewski, a 25 marca nastąpiła wymiana dokumentów między Polską a Stolicą Apostolską.
Od ogłoszenia treści, konkordat ma swoich przeciwników oraz zwolenników. Już na początku lat 90. Stowarzyszenie na Rzecz Praw i Wolności twierdziło, że „czytając go odnosi się wrażenie jakby Kościół był zwierzchnikiem państwa” a „umowa wspiera aspiracje Kościoła do uczynienia z Polski państwa wyznaniowego”. Dokument gwarantuje księżom, że mogą płacić niski ryczałt zamiast podatku. Przewiduje również naukę religii od przedszkola – przy tym koszty wynagrodzenia nauczycieli ponosi państwo lub samorząd.
Zdaniem zwolenników konkordatu jest to dokument stonowany, a jego jedyny cel to zagwarantowanie rozdziału Kościoła od państwa. W ich opinii umowa otworzyła drogę do przyznania analogicznych uprawnień innym związkom wyznaniowym zarejestrowanym w Polsce. Lecz nawet według osób, zauważających zalety naszego konkordatu, jego słabością jest brak regulacji dotyczących finansowania Kościoła oraz udziału państwa w tej sferze.
Wynika to między innymi z tego, że Polska pospieszyła się z przygotowaniem i podpisaniem umowy. Obie strony, mając świadomość, iż struktury państwowe dopiero się tworzą, postanowiły wstrzymać się z podejmowaniem daleko idących postanowień. Planowano jednak do powyższego wątku powrócić.
Udało się to dopiero w 2012 roku.
Sprawa wciąż wymaga regulacji
Wśród argumentów za wypowiedzeniem konkordatu najczęściej padają takie, które powołują się właśnie na kwestie finansowe. O ile sama regulacja tych zobowiązań jest postulatem słusznym – i również Kościół katolicki się jej domaga – o tyle to nie konkordat stanowi problem. W trakcie drugiego rządu PO-PSL rozpoczęły się negocjacje między państwem a Kościołem na temat regulacji systemu finansowania. Postulowano, aby przyjąć model włoski – czyli rozwiązać Fundusz Kościelny i pozwolić wiernym na dobrowolny odpis podatkowy od osób fizycznych na rzecz wybranego związku religijnego w wysokości 0,5-0,8%.
Rządy Zjednoczonej Prawicy niestety porzuciły próbę reformy obecnego stanu rzeczy. Sprawa wciąż wymaga regulacji.