"Super Express": - 1 stycznia wchodzi w życie pięcioprocentowa stawka podatku VAT na książ-ki. Wiele osób zastanawia się, czy rząd zrobił wszystko, żeby go uniknąć.
Bogdan Zdrojewski: - Nie mieliśmy wyboru. Wbrew powszechnej opinii VAT na książki nie jest widzimisię rządu, a obowiązkiem, który narzuca polityka podatkowa UE. Inne nieporozumienie polega na tym, że nie był on negocjowany osobno. Znajdował się w dużym pakiecie przepisów, które dotyczyły całej Unii, a nie tylko Polski. Jeśli chcielibyśmy coś tu zmienić, musielibyśmy zmienić przepisy, czy raczej sposób regulowania unijnych przepisów. I tak udało się osiągnąć duży sukces, że jako jednemu z niewielu krajów udało się nam w 2007 r. przedłużyć stawkę zerową do końca bieżącego roku.
- Wielka Brytania i Irlandia mają jednak zerową stawkę na stałe. Czemu w Polsce nie możemy mieć takiej samej ulgi?
- Polska w kwestii kultury przespała moment wejścia do Unii. W czasie, kiedy negocjowaliśmy sprawy rolnictwa czy przemysłu, nie zadbaliśmy odpowiednio o kulturę, w tym o nieopodatkowanie książek. Teraz pozostaje walka jedynie o stawki podatku. Należy też szukać rozwiązań alternatywnych. Wygląda na to, że uda się poprawić notowania kultury w strategii lizbońskiej. Będzie szansa, żeby finansować z pieniędzy unijnych tzw. projekty miękkie. Oznacza to, że książki można wspomagać dotacyjnie. Wtedy VAT nie będzie miał żadnego wpływu na ich cenę, bo dotacje byłyby wyższe niż jego stawka.
- Jednak 62 proc. Polaków nie czyta w ciągu roku ani jednej książki. Nie martwi pana, że po wprowadzeniu VAT-u na książki i wzroście cen te liczby będą jeszcze bardziej zatrważające?
- Bardzo mnie martwi nie tylko VAT na książki, ale także stan czytelnictwa w Polsce. Rok 2010 będzie co prawda pierwszym, w którym spadek czytelnictwa zostanie zatrzymany na poziomie z zeszłego roku, ale trudno się cieszyć, skoro i tak jest przerażająco niski. Od półtora roku obserwujemy ten trend bardzo uważnie. Chcemy zdefiniować główne źródła tego spadku. Zorganizowaliśmy dwie dyskusje z wydawcami, jak również stowarzyszeniami, które się tą kwestią zajmują. Odbyłem również spotkanie z bibliotekarzami. Wszystko służyło temu, aby znaleźć receptę na zapaść.
- I znaleźliście receptę. Gdzie w takim razie szukać przyczyn tego, że Polacy tak niechętnie sięgają po książki?
- Nie ma jednej prostej przyczyny. Na pewno mamy słabo wyposażone i źle przygotowane do aktywności zewnętrznej biblioteki. Wiele powiatów czy gmin w ogóle nie wypełnia ustawowego obowiązku ich prowadzenia. Spadły również zakupy nowości wydawniczych dla istniejących bibliotek. Nie jest on co prawda znaczny, ale ma wpływ na czytelnictwo. Kolejnym problemem jest system edukacji, który nie zachęca do sięgnięcia po literaturę.
- A co z przyczynami ekonomicznymi. Drogich książek nikt nie kupi i nie przeczyta...
Okazuje się, że ekonomia nie jest jednak największym problemem. W Polsce wydaje się w ciągu roku przeciętnie 16 zł na zakup książek. Jeśli spojrzymy na to, ile Polacy wydają na używki czy towary luksusowe, to zobaczymy, że przeciętny obywatel może wydać na zakup książek ponad 30 zł. I często wydaje. W naszym kraju dobrze sprzedają się wydawnictwa albumowe, książki kucharskie czy przewodniki. Problem polega na tym, że beletrystyka nie cieszy się dużym wzięciem, co jest oczywiście konsekwencją braku zainteresowania czytaniem.
- Co pan, jako minister kultury, robi, żeby promować czytelnictwo?
- Przede wszystkim chcemy ułatwić dostęp do literatury. W ramach programu Biblioteka Plus chcemy zwiększyć zasób zdigitalizowanych pozycji z klasyki polskiej literatury. Każdy Polak będzie miał bezpłatny dostęp do tych zbiorów. O 100 proc. chcemy też zwiększyć zakupy dla bibliotek. Nasze działania w kwestii czytelnictwa łączą się z całym programem zwiększenia uczestnictwa Polaków w kulturze. Do szkół wrócą obowiązkowe lekcje plastyki i muzyki. Programy nauczania mają być tak skonstruowane, aby dzieci chętnie czytały, słuchały muzyki poważnej czy chodziły do muzeów. Liczę, że objęte naszymi działaniami będą reedukować swoich rodziców, którzy zostali pozbawieni kompetencji kulturalnych. W tej chwili trwa akcja "Cała Polska czyta dzieciom", ale wierzę, że dzięki naszemu programowi będziemy mieli do czynienia z procesem odwrotnym i to dzieci będą zachęcać swoich rodziców do czytania.
- To wizja chyba nazbyt optymistyczna...
- Na pewno nie uda się tego osiągnąć z dnia na dzień. Jednak w perspektywie kilku lat ten proces będzie skuteczny. Mam nadzieję, że już w przyszłym roku pomimo VAT-u po raz pierwszy od lat zanotujemy wzrost czytelnictwa.
Bogdan Zdrojewski
Minister kultury i dziedzictwa narodowego