70-letni pan Kazimierz nie dostaje co miesiąc 14 tys. zł na rękę emerytury, jak nie przymierzając 41-letni Bogdan Święczkowski, były prokurator, a obecnie poseł elekt PiS. Dla niego tych 80 złotych to 10 procent miesięcznego uposażenia. Dla niego to być albo nie być. Pan Kazimierz chciał skierować sprawę do sądu, bo nie wierzy urzędnikom z ZUS. Skoro pomylili się 10 lat temu, to i teraz mogli. Ci jednak nastraszyli go, że jak pójdzie do sądu, to być może będzie musiał zwrócić pieniądze, które ZUS rzekomo mu nadpłacił. Bez odsetek wyszłoby tego niemal 10 tys. zł. Pominę tu całkowitą bezduszność urzędników. Tylko dlaczego za ich błąd konsekwencje ma ponosić Bogu ducha winny emeryt? Czy wobec osobnika, który 10 lat temu źle wyliczył emeryturę, ktoś wyciągnie konsekwencje? Wątpię, bo w Polsce urzędnicy nie odpowiadają za swoje błędy.
Kilka dni temu oddano do użytku 62- -kilometrowy odcinek autostrady A1. Niestety, "zapomniano" zbudować zjazdy do Grudziądza. Winnego urzędnika nie ma. Za kilka tygodni ma zostać oddany w Warszawie most Północny. Inwestycja przygotowywana od kilkunastu, a realizowana od kilku lat zapewne powstanie, ale na most praktycznie nie będzie można wjechać, bo ktoś "zapomniał" przenieść linię wysokiego napięcia. Urzędnika odpowiedzialnego brak.
Choć istnieją przepisy pozwalające wyciągać konsekwencje wobec urzędników popełniających karygodne błędy, to w praktyce są one martwe. Dopóki się to nie zmieni, dopóty będą powstawać drogi donikąd i inne absurdy.