"Super Express": - Rok temu Andrzej Duda został wybrany na prezydenta. Na kogo pani głosowała i czy to przez panią to on wygrał wtedy wybory?
Urszula Augustyn: - Głosowałam na Bronisława Komorowskiego, którego prezydenturę bardzo sobie cenię i z którym się przyjaźnię.
- A co pani najbardziej w tej prezydenturze ceniła?
- To była prezydentura spokoju, dobrej reprezentacji Polski w Europie i na świecie. To prezydentura Bronisława Komorowskiego przygotowała szczyt NATO, który wkrótce odbędzie się w Warszawie. Była to prezydentura pięknego i nowoczesnego patriotyzmu.
- Naprawdę podobał się pani ten czekoladowy orzeł?
- Tak. Czasy się zmieniły i dziś można kochać Polskę, nie chodząc z kulą w piersi.
- Nie jest tak, że Bronisław Komorowski przegrał, ponieważ popełnił za dużo błędów? Jednym z nich była wypowiedź, że ktoś, kto wie, że nie wygra wyborów, nie powinien w nich startować, ponieważ w ten sposób oszukuje wyborców. Nie było w tym za dużo buty i arogancji?
- Proszę mi pokazać kogoś, kto nie popełnia błędów - chyba tylko ten, kto nic nie robi. Sztuką jest do błędu się przyznać i za błędy przeprosić. Myślę, że przegrana kampania wyborcza prezydenta Komorowskiego była zlepkiem wielu czynników.
- Jakich?
- Spore znaczenie miało to, że społeczeństwo było znudzone ośmioma latami naszych rządów. Naturalne jest, że po tylu latach chce się odmiany, czegoś nowego. Na grunt tego politycznego zmęczenia padły słowa - które okazały się nieprawdą - słowa o "dobrej zmianie". Polacy dali się na to nabrać.
- Dali się nabrać? Nie ubliża pani w ten sposób Polakom?
- Często spotykam ludzi zauroczonych tym, co wówczas mówiono w kampanii, którzy w wyborach głosowali na PiS, a dzisiaj, widząc, co się dzieje, żałują i głośno o tym mówią. Ale pewnie są i tacy, którzy wierzą w to, że ta zmiana jest dobra, i mają do tego prawo.
- I co? Jak ten rok Andrzeja Dudy, pani zdaniem, wyglądał?
- Kiedy przypominam sobie, co mówił w kampanii o swej politycznej niezależności, że miał być prezydentem wszystkich Polaków, kiedy zapowiadał wizję swej prezydentury, to dzisiaj przeżywam głębokie rozczarowanie jego postawą. Pan prezydent mówił, że będzie budował wspólnotę, że będzie łączył Polaków. Tymczasem opowiada się zdecydowanie po stronie jednej tylko partii. Szkoda, bo nie daje nam szansy, byśmy mogli powiedzieć, że spełnił chociaż tę jedną obietnicę.
- Naprawdę wierzy pani w to, że może być prezydent, który wszystkich łączy? Naprawdę wierzy pani w to, że Wałęsa, Kwaśniewski, Kaczyński czy Komorowski byli prezydentami wszystkich Polaków?
- Andrzej Duda powinien zrealizować swoją obietnicę. A mówił, że będzie łączył. Powtarzam, poczekajmy, aż historia oceni to, jak łączył Bronisław Komorowski, a jak dzisiaj łączy prezydent Andrzej Duda. Moim zdaniem nie dość, że nie spełnia swojej obietnicy w tej sprawie, to jeszcze nie dotrzymuje zobowiązań wynikających z konstytucji, którą zwyczajnie łamie.
- Prawnicy prezydenta powiedzieliby, że to interpretacja, z którą oni się nie zgadzają. Ale musi pani przyznać, że dobrze się prezentuje z małżonką.
- Od prezydenta nie oczekuje się tego, żeby występował w konkursach piękności. Od głowy państwa oczekuje się tego, by przestrzegał konstytucji, godnie reprezentował Polskę - nie na stokach narciarskich, ale podczas wizyt międzynarodowych.
- Komorowski też jeździł na nartach.
- Powinna być jednak jakaś równowaga między jazdą na nartach a reprezentowaniem Polski. Tej równowagi w prezydenturze Andrzeja Dudy nie widzę. Co więcej, chowa się on za plecami prezesa Kaczyńskiego, nie podejmuje decyzji samodzielnie. Szkoda. Ale to początek jego prezydentury i ma jeszcze szansę, żeby zmienić jej styl.
- Czyli daje mu pani szansę?
- Zawsze daję szansę człowiekowi. Andrzej Duda został wybrany w demokratycznych wyborach i skoro Polacy powierzyli mu fotel prezydenta, powinien realizować swoje obietnice. Zwłaszcza te dotyczące pracy na rzecz innego wizerunku Polski i łączenia Polaków. Wystarczy, żeby przestrzegał prawa. To już będzie duży krok ku lepszemu.
- Tymczasem sondaże pokazują, że PO traci, a PiS zyskuje. Jak to wyjaśnimy?
- Jeśli mówimy o tych samych sondażach, to były one wykonane przed feralnym piątkiem i koszmarnym wystąpieniem pani premier w polskim parlamencie. Tak agresywnej pani premier jeszcze nie widziałam. To może się podobać tylko w twardym elektoracie PiS.
- I uważa pani, że po tym wystąpieniu sondaże opadną?
- Zobaczymy. Dzisiaj Polacy zastanawiają się, czy tak ma właśnie wyglądać dobra zmiana. Myślę, że te i kolejne wydarzenia będą miały wpływ na badania opinii publicznej.
- Była pani wiceministrem edukacji. I jak pani patrzy na to, co się teraz dzieje w polskiej oświacie?
- Z przykrością i żalem. Odkąd bowiem władzę objęło Prawo i Sprawiedliwość, mamy w edukacji chaos. Objawia się on tym, że rodzice i samorządy nie wiedzą, gdzie się podzieją sześciolatki, których PiS wysyła z powrotem do przedszkoli. Nie wiadomo, czy w tym przedszkolu zostanie miejsce dla trzylatka.
- Ale teraz rodzice mogą sobie wybrać, czy sześciolatka puścić do szkoły, czy nie, a za waszych czasów nie mogli.
- Tu się pan myli. Rodzice zawsze mieli możliwość wyboru. Jeżeli uznali, że nie chcą wysyłać sześciolatka do szkoły, występowali do poradni o opinię i pomoc.
- Aha, występowali do poradni...
- Co więcej, wiele samorządów finansowało już w przedszkolach opinie dla pięciolatków, by rodzice wiedzieli, na jakim poziomie rozwoju emocjonalnego jest ich dziecko, jakie ma potrzeby, jakie talenty, nad czym należy pracować. To znakomicie w polskiej edukacji działa i warto zaufać tym, którzy dziećmi się zajmują.
- Za waszych czasów był jeden bezpłatny podręcznik. Teraz mają być trzy. To dobrze?
- To tylko półprawda. Jeden podręcznik był dla klas 1-3. W dalszych klasach był pełny komplet podręczników, który był finansowany z budżetu państwa. To było wyjście naprzeciw potrzebom rodziców, którzy w ten sposób byli odciążeni od kosztów edukacyjnych.
ZOBACZ: Rok temu Andrzej Duda został PREZYDENTEM. Wpadki i sukcesy prezydenta