Wczoraj wieczorem na kanale "POUFNA ROZMOWA" w Telegramie opublikowano kolejne materiały, pochodzące rzekomo z prywatnego adresu mailowego Michała Dworczyka. Wyciek był potężny - opublikowano między innymi dane koordynatorów akcji szczepień w polskich formacjach mundurowych oraz wrzucono zdjęcia dowodu osobistego i prawa jazdy szefa kancelarii premiera. Wieczorem opublikowano domniemaną korespondencję mailową Dworczyka z płk Krzysztofem Gajem dotyczą zakupu rakiet R-27 oraz wyrzutni IBCS. Hackerzy zapowiedzieli kolejne publikacje. Tymczasem agenci wywiadu nie są szczególnie zaskoczeni włamaniem.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Wyciek z poczty Michała Dworczyka. Co publikują hackerzy?
Wyciek danych z poczty Dworczyka. "Świadomość kontrwywiadowcza jak Yeti"
- Świadomość kontrwywiadowcza jest jak Yeti, bo "tak samo jak Yeti podobno istnieje, ale nikt jej nie widział - powiedział Onetowi były pracownik służb specjalnych. - Dowodem jest to, że wysokim rangą politykom i urzędnikom regularnie zdarzało się w trakcie wyjazdów zagranicznych, w tym również za wschodnią granicę (nawet w Rosji) upijać do nieprzytomności i korzystać z usług prostytutek - zdradza oficer.
Według rozmówcy Onetu, jeśli Rosjanie nie zdobyli kompromitujących materiałów na urzędników, to tylko dlatego, że "profesjonaliści z FSB lub KGB mogli nie przewidzieć, że można się zachowywać na wrogim terenie aż tak głupio".
Z Onetem zdecydował się porozmawiać także były szef Agencji Wywiadu płk Grzegorz Małecki. - Polscy politycy i urzędnicy nie mają świadomości zagrożeń i nie są w ogóle przygotowani do tego, by nie stać się obiektem np. szantażu, prób werbunku lub kompromitacji ze strony obcych wywiadów - ocenia wojskowy. Zdaniem Małeckiego opłakany stan rzeczy to wynik lekceważenia służb przez polityków oraz braku zaufania do nich.
Tymczasem Michał Dworczyk milczy w sprawie przecieków podtrzymując tylko, że "w skrzynce mailowej będącej przedmiotem ataku hakerskiego nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny".