"Super Express": - Ustępujący prezydent Wiktor Juszczenko podpisał dekret o nadaniu tytułu Bohatera Ukrainy Stepanowi Banderze - przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, której zbrojnym ramieniem była Ukraińska Powstańcza Armia. Jak tłumaczy swoją decyzję?
Ewa Siemaszko: - Napisał: "Bandera otrzymał tytuł Bohatera Ukrainy za niezłomność ducha w obronie idei narodowej, za bohaterstwo i poświęcenie w walce o niezależ-ne Państwo Ukraińskie".
- Ilu Polaków w czasie wojny zamordowała Ukraińska Powstańcza Armia?
- Co najmniej 120 tysięcy.
- Jednak Stepan Bandera - na początku wojny kolaborujący z Niemcami - w trakcie trwania największej fali mordów znajdował się w hitlerowskim obozie koncentracyjnym Sachsenhausen. Niemcy w ten sposób ukarali go za ogłoszenie niepodległości Ukrainy.
- Oczywiście, bezpośrednio tymi wydarzeniami nie mógł kierować. Ale przygotował ideologiczny grunt dla ich powstania. Organizacja, której przewodził, miała w swoich założeniach programowych całkowitą depolonizację obszarów, na których od setek lat Polacy mieszkali po sąsiedzku z Ukraińcami. Nigdy nie odciął się od tej ideologii. Nawet przebywając w obozie, nie był pozbawiony informacji, ponieważ miał status specjalnego więźnia - miał kontakt z towarzyszami znajdującymi się na wolności. Można powiedzieć, że jego ludzie mordowali Polaków z jego nazwiskiem na ustach. W makabryczny sposób zamordowano sześciu członków mojej rodziny.
- Co było ich przewiną dla morderców?
- To, że byli Polakami.
- Jak powinniśmy oceniać poparcie, które przez pięć lat było udzielane Juszczence przez polskie władze?
- Dano mu olbrzymi kredyt zaufania. Sądzono, że Wiktor Juszczenko zmieni Ukrainę z kraju cywilizacji wschodniej w kraj cywilizacji zachodniej - miał odciągnąć Ukrainę od Rosji. I to była błędna kalkulacja. Wiadomo przecież, że Juszczenko jeszcze przed objęciem najwyższego urzędu w kraju związany był ze środowiskami nacjonalistycznymi najliczniej reprezentowanymi na zachodzie Ukrainy. Są one z natury nie tylko antysowieckie i antyrosyjskie, ale też antypolskie. W jaki sposób ci ludzie mieliby się zbliżyć do Europy i do Polski? To nieporozumienie. Należało raczej zabiegać o dialog ze środkową i wschodnią częścią Ukrainy, której ciążenie ku Rosji jest u nas wyolbrzymiane. Absolutna większość Ukraińców swoją niepodległość uważa za wartość, którą należy zachować. Co więcej, oligarchowie ze wschodniej Ukrainy biznesowego partnera widzą nie tylko w Rosji - jak to się u nas fałszywie upraszcza - ale też w krajach Unii Europejskiej.
- Dla nas Bandera nigdy nie będzie bohaterem, ale może powinniśmy starać się zrozumieć ludzi, którzy uważają, że dobrze się przysłużył ich narodowi?
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zalewski: - Ta postać nie jest godna miana bohatera narodu ukraińskiego. Ten terrorysta odpowiada nie tylko za mordowanie Polaków czy Żydów, ale też Ukraińców. Przed wojną wydawał rozkazy mordowania ludzi szukających porozumienia polsko-ukraińskiego, taki to z niego był bohater. Nie interesowało go porozumienie, interesował go konflikt. Kim więc są jego ofiary? Czyż właśnie one nie są prawdziwymi bohaterami? W czasie wojny UPA zabijała Ukraińców, którzy ratowali Polaków lub którzy po prostu odmawiali mordowania swoich sąsiadów. To były tysiące ludzi. Bo ukraiński naród miał nie tylko twarz morderców z UPA. Dziś naród ukraiński "docenił" swojego prezydenta w postaci pięcioprocentowego poparcia. A on wykorzystał ostatnią chwilę swojej prezydentury dla rozniecenia konfliktu - do ubliżenia Ukraińcom, którzy nie mają nacjonalistycznych poglądów, i do ubliżenia potomkom ofiar banderowców. Mój tata pochodził z wioski, na którą w nocy z 28 na 29 lutego 1944 r. napadł oddział UPA. Zamordowano 176 mieszkańców, w tym moich krewnych. Tata zawsze bolał nie tylko nad ich śmiercią, ale też nad tym, że ukraińskie władze nie pozwalają na miejscu, gdzie leżą ofiary, postawić nie tylko pomnika, ale nawet krzyża. Mówił, że tych ludzi zabito dwukrotnie: raz przez ciosy zadawane siekierami, drugi raz przez przemilczenie...
- A prezydent Juszczenko robi to po raz trzeci, gloryfikując patrona morderców...
Krzesimir Dębski: - Z bólem serca odebrałem informację o decyzji prezydenta Ukrainy. Pochodzę z rodziny, która ucierpiała z rąk ludzi Bandery. Moi rodzice poznali się podczas obrony w kościele w miasteczku Kisielin. Było tak: kiedy prawie wszyscy polscy mieszkańcy znajdowali się na mszy świętej, kościół otoczyła UPA. Kiedy wierni zaczęli wychodzić - otworzono do nich ogień. W panice cofnęli się do wnętrza świątyni. 80 osób, które poddały się, rozebrano do naga i rozstrzelano, rannych dobijano bagnetami. Moim rodzicom udało się przeżyć, choć tata stracił nogę. Dwa tygodnie później banderowcy porwali moją babcię Ukrainkę i dziadka Polaka. Nie rozumiem, jak twórcę nacjonalistycznej organizacji - nacjonalistycznej nawet w swojej nazwie - można obdarzyć tak zaszczytnym tytułem. W kraju demokratycznym wydawałoby się to niemożliwe. A jednak. Nie rozumiem też postawy naszych władz i części elit intelektualnych: o Katyniu można mówić dużo i głośno, a o Wołyniu lepiej milczeć, żeby nie drażnić strony ukraińskiej.
- W zeszłym roku, z okazji setnej rocznicy urodzin Stepana Bandery, zastępca włodarza Lwowa wpadł na pomysł umieszczenia na dwudziestu billboardach hasła: "UPA żyje".
Stanisław Pięta: - Żyje i zatruwa umysły. Piwo Lwowskie, należące do koncernu Carlsberg, patronuje serialowi historycznemu, który w opinii jego twórców ma pokazywać chwalebną przeszłość ojczyzny. Można w nim było usłyszeć i obejrzeć przechwałki setnika kozaków zaporoskich Maksyma Rzeleźniaka, który powiesił na wieży kościoła Żyda, Polaka i psa, bo - jak tłumaczy - są tej samej wiary. Odnosi się to do rzezi dokonanej w 1768 r. w Humaniu, podczas której zamordowano około 20 tysięcy Żydów i Polaków. Ludzie pracujący w branży reklamowej mają doskonałe wyczucie konsumenckich gustów. Nadzieje na zysk nałożyły się na antypolskie resentymenty. Ja za produkty koncernu Carlsberg już dziękuję. Nie zgadzam się jednak z oceną moich przedmówców odnośnie do polskiej polityki wobec Ukrainy. Budujemy porozumienie z Ukrainą i jest to solą w oku rosyjskich służb specjalnych, które próbują nas skłócać. M.in. sponsorując ukraińskich nacjonalistów. Na to trzeba uważać. Ale na pewno polsko-ukraińskie porozumienie nie może się odbywać kosztem zgody na zanik pamięci. Ukraińcy nie będą mogli mentalnie wejść do rodziny narodów europejskich, jeżeli nie napiętnują zbrodni ludobójstwa dokonanego na narodzie polskim przez ukraińskie nacjonalistyczne formacje zbrojne i jeżeli nie przeproszą za tę zbrodnię Polaków.
Ewa Siemaszko
Współautorka książki "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945"
ks. Tadeusz Isakowicz-Zalewski
Duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, działacz społeczny, opozycjonista w okresie PRL
Krzesimir Dębski
Światowej sławy kompozytor muzyki filmowej
Stanisław Pięta
Poseł Prawa i Sprawiedliwości