"Super Express": - W zeszłym tygodniu odwołano szefową UOKiK Małgorzatę Krasnodębską-Tomkiel, pełniła swoją funkcję od 2008 r. Jak pan ocenia tę decyzję?
Prof. Krzysztof Rybiński: - Nie podoba mi się ona. Urząd dobrze pełnił swoją rolę. Było bardzo dużo spraw, w których mocno stawał w obronie konsumenta, odnalazł wiele zmów cenowych, nałożył potężne kary na wiele sektorów. W wielu wypadkach, gdyby nie działania urzędu, ceny produktów dla odbiorców końcowych bardzo by wzrosły. Można choćby podać przykład zmowy cementowej. UOKiK protestował też przeciw obecnej ustawie śmieciowej. Rynek odbioru śmieci funkcjonował, przedsiębiorstwa prywatne prosperowały. Już niedługo przekonamy się, jakie konsekwencje będzie miała ta ustawa.
- Skąd więc decyzja rządu, żeby odwołać panią prezes, skoro urząd dobrze funkcjonował?
- Można tylko gdybać, ale ja nie chcę snuć przypuszczeń. Może była jakaś sprawa, która stała w poprzek czyimś interesów.
- Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel mówiła w jednym z wywiadów, że bardzo często urząd nie zgadzał się z rządem w kwestiach konkurencji rynkowej i interesów konsumenta.
- W 2012 r. opracowaliśmy raport o wpływie grup interesów w procesie stanowienia prawa w Polsce. Przejrzeliśmy ponad 1300 ustaw gospodarczych uchwalonych w Polsce od początku transformacji. Przedstawiliśmy analizy poszczególnych przypadków. Wyłonił się z tego potworny obraz, w którym silne grupy interesów powiązane z politykami na najwyższych stanowiskach wyszarpują dla siebie coraz większe kawałki państwa. Można się domyślać, że być może takie procesy stały u podstaw odwołania pani prezes Krasnodębskiej-Tomkiel.
- Jakaś grupa interesów była na tyle silna, żeby spowodować jej dymisję?
- Nie wiem. Ale wiem, że urząd stał w poprzek interesów wielu grup w Polsce. Takie mechanizmy istnieją w Polsce. Ustawy, które są zamawiane czy inicjowane i potem pilotowane przez rząd, są bardzo częste i przykłady znajdują się w naszym raporcie. Wszyscy płacimy za ten patologiczny mechanizm. Na koniec dnia okazuje się, że trzeba podnieść podatek VAT o 1 proc., że trzeba rąbnąć 180 mld z OFE, że trzeba zamrozić progi podatku PIT na wiele lat itd. Ktoś musi za to płacić.
- To niejedyne odwołanie wysokiego urzędnika w ostatnich dniach. Wkrótce stanowisko stracił prezes Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych Krzysztof Żarnotal. Od jakiegoś czasu obserwujemy też zmiany na najwyższych stanowiskach w różnych spółkach Skarbu Państwa. Co się dzieje?
- To pytanie, po co w ogóle jest rząd i po co ma być właścicielem różnych spółek. Rząd i samorządy są często właścicielami w wielu spółkach, które przez to działają o wiele gorzej. Własność państwowa nie tylko daje stołki kolesiom, ale pomaga też w kreatywnym budżetowaniu. Samorządy chowają często swoje długi właśnie w spółkach miejskich, zależnych od nich.
- To może należy patrzeć na te zmiany w kontekście zbliżającego się maratonu wyborczego?
- Powiem brutalnie. Skoro są oczekiwania, że wygra partia opozycyjna i wymieni prezesa, to co zrobić, żeby jeszcze się przy tym korycie nażreć? Przed wyborami wymienia się prezesa, żeby wziął odprawę. Mianuje się nowego, który ma wpisane w kontrakcie, że jak go zwolnią, to weźmie roczną lub dwuletnią pensję w formie odprawy. Taka praktyka była już przecież obserwowana.