Unijna zielona komuna
Pojawił się niedawno sondaż, z którego wynikało, że ogromna część Polaków nie ma pojęcia o szykowanym przez UE zakazie sprzedaży nowych aut spalinowych po 2035 r. Zakazie, który szczęśliwie trafił, na razie przynajmniej, na opór Niemiec (co z tego ostatecznie wyniknie – zobaczymy). Namawiam Czytelników „Super Expressu”, aby jednak zainteresowali się choć trochę tym, co robią organy unijne. Najlepiej szukając informacji samemu, a nie polegając na tym, co chcą przekazać media należącego do obozu rządowego lub opozycyjnego. One informacje odpowiednio filtrują zgodnie z aktualnym zapotrzebowaniem partyjnym.
Warto sobie uświadomić, że jeśli jakieś medium stwierdza, że „Unia uchwaliła”, to jest to bzdura. Unia jako taka niczego nie uchwala. Mówiąc w dużym uproszczeniu, istotne kwestie muszą mieć akceptację Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego i Rady UE (czyli przedstawicieli rządów krajów członkowskich).
W ciągu ostatnich lat Komisja Europejska pod wodzą pani Ursuli von der Leyen – przypomnę: zatwierdzonej w PE dzięki poparciu europosłów PiS – oraz Parlament Europejski rywalizują o palmę pierwszeństwa we wprowadzaniu zielonej komuny. I nie są to już tylko frazesy. To, co widzą Państwo teraz w swoich portfelach – pustki – to w dużej mierze skutki ich działania. Dodać trzeba, że potwierdzanego przez nasz rząd. To naprawdę nie są jakiejś abstrakcyjne decyzje. To konkrety, wpływające na nasze codzienne życie.
Najnowsza wiadomość z PE jest taka, że europosłowie zajmują się nowym systemem handlu emisjami, który ma wejść w życie jako część Fit For 55 – zabójczego dla Polski pakietu zielonego komunizmu. Od 2025 r. handlem emisjami miałby być objęty drogowy transport komercyjny, a nie wcześniej niż od 2029 r. – transport indywidualny. Co to w praktyce oznacza? Za trzy lata każda firma używająca spalinowych ciężarówek, żeby jeździć, musiałaby kupić uprawnienia do emisji. Zapłacimy oczywiście my – w cenach towarów. Nie muszę chyba wyjaśniać, co to oznacza dla Polaków, którzy i tak już biednieją teraz na potęgę również wskutek wojny.
Za siedem natomiast lat takie uprawnienia musieliby w jakiś sposób nabywać użytkownicy prywatnych aut spalinowych. Inaczej mówiąc – jazda samochodem spalinowym byłaby reglamentowana. Z pewnością nadal byłaby w zasięgu bogatszych. Uboższy plebs niech sobie radzi.
Tak, to jest szaleństwo. I jest to komuna. Pozostaje pytanie: jaką odpowiedź na ten horror ma polski rząd? Ten rząd, który dotąd gładko godził się na wszystko.