"Super Express": - Jak ocenia pan wybory na Ukrainie?
Paweł Kowal: - Nie zgadzam się z opiniami o klęsce nadziei, które niosła pomarańczowa rewolucja. To zwycięstwo zasad rewolucji i udowodnienie triumfu postulatów "pomarańczowych". Ukraina jest dziś jedynym krajem postsowieckim, nie licząc krajów znajdujących się już w UE, w którym odbywają się od kilku lat wolne wybory. Nie tylko te, gdyż wcześniej mieliśmy dwukrotnie wybory parlamentarne.
- Co oznacza dla Polski zwycięstwo Janukowycza, a co Tymoszenko?
- Dla nas ważne jest, kto rządzi w Polsce. Na Ukrainie ważniejsze od personaliów jest utrzymanie europejskiej drogi tego kraju. Powinno nam na tym zależeć na tym kursie, jak i wprowadzaniu wewnętrznych reform. To wzmocni ukraińską niepodległość i dążenia do członkostwa w UE. A to najlepsze wyjście dla Ukrainy, jak i dla Rosji. Rosja nie będzie rozwijać się normalnie, jeżeli wróci do imperialnej tradycji wpływania na sąsiadów. To nie służy nikomu, a najmniej samym Rosjanom.
- Janukowycz różni się w podejściu do Unii od Tymoszenko. Ostro wypowiedział się także o poparciu przez Polaków "pomarańczowych".
- Kampania to emocje i prawie wszyscy kandydaci krytykowali w niej europejski wybór Ukrainy. Po wyborach następuje jednak powrót do realistycznej polityki. Niezależnie od tego, kto wygra, możemy liczyć na kontynuację tej drogi. Ona się po prostu opłaca. Niestety, po rewolucji zabrakło jednoznacznych sygnałów z samej UE. Ukraińcy wracali z Brukseli z pustymi rękami. I pojawiło się wrażenie, że Unia porzuciła Ukrainę.
- Minister Sikorski i politycy PO chcą zmiany kursu wobec Ukrainy. Odchodzą od jednoznacznego wspierania prounijnych dążeń Kijowa.
- Gdyby ktoś mnie przekonał, że Polsce nie opłaca się zabiegać o interesy Ukrainy, to może zmieniłbym zdanie. Nie widzę jednak takich argumentów. Ukraina w UE i NATO to interes Polski. Ukraina w rosyjskiej strefie wpływów to dla nas poważne kłopoty. I jeżeli ktoś tego nie rozumie, to powinien poprosić Świętego Mikołaja o mapę. Niech zastanowi się przed nią, gdzie leży Ukraina i jakie jest jej geopolityczne znaczenie. Podejrzewam, że zabieganie o istotną pozycję Polski w UE w kwestiach rozszerzenia i bezpieczeństwa energetycznego stało się dla niektórych trudne. I ogłoszenie zmian w polityce wschodniej ma być usprawiedliwieniem ich własnej słabości.
Paweł Kowal
Poseł PiS do Parlamentu Europejskiego, były wiceminister spraw zagranicznych