Niepodlegli od rozumu
Trybunał Sprawiedliwości UE uznał, że mechanizm uzależniający wypłatę środków unijnych od przestrzegania zasad praworządności jest zgodny z prawem europejskim. I zaczęła się histeria tych, którzy do wprowadzenia tego mechanizmu się wydatnie przyczynili. Ziobro i jego niezbyt lotni zausznicy z Solidarnej Polski wierzyli, że demontaż fundamentów demokracji i skrajne upartyjnienie wymiaru sprawiedliwości ujdą im na sucho. Liczyli, że UE przymknie na to oko. Nie przymknęła.
Dziś krzyczą, że wyrok TSUE grozi Polsce utratą niepodległości, na którą czyhają Niemcy (to Zbigniew Ziobro). Albo przekonując wręcz (to Patryk Jaki), że Niemcy za pomocą TSUE chcą zrobić Polsce to, co Rosja Ukrainie. To oczywiste bzdury, które nie tylko wskazują, że politycy Solidarnej Polski mają Polaków za idiotów, lecz także dowodzą, jak niewiele ta kanapowa partyjka rozumie ze świata, którym chce władać.
Unia Europejska od swojego zarania była organizacją państw, które łączyły nie tylko interesy ekonomiczne i chęć zachowania pokoju w Europie. Już od czasów Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali była ona klubem demokracji liberalnych, który razem ze Stanami Zjednoczonymi w dwubiegunowym świecie tworzył przeciwwagę dla radzieckiego zamordyzmu. Po zimnej wojnie, kiedy wydawało się, że demokracja liberalna zadomowi się na całym świecie, a takie instytucje jak ONZ czy Światowa Organizacja Handlu zmienią nawet tak zatwardziałe dyktatury jak ZSRR i Chiny w kwitnące oazy wolności, jak stało się to po II wojnie światowej z Niemcami i Japonią, przyszło rozczarowanie. Rosja i Chiny okazały się odporne na import demokracji liberalnej. Z liberalnego porządku, któremu przewodziły USA, brały to, co dla nich wygodne – wolny handel, ale odrzucały demokratyczne fundamenty. Podobnie było w przypadku innych, mniej potężnych państw. Liberalny porządek jako uniwersalny system polityczny okazał się utopią.
Zachód też już to zauważył. Przestał się łudzić, że demokrację liberalną da się eksportować do każdego zakątku świata. Wraca więc do swoich bastionów i w ramach starych instytucji, takich jak UE, chce utrzymać demokrację liberalną. Polska Kaczyńskiego (i Ziobry) i Węgry Orbana liczyły, że mogą być Chinami Unii i brać z niej to, co dla nich wygodne, bez żadnych zobowiązań. Wobec erozji demokracji na świecie UE na to nie mogła, a także nie chciała sobie pozwolić i pragnie dzięki swoim instytucjom utrzymania stanu, w którym demokracja liberalna nie zwija się w jej łonie. Nie jest to ani zamach na polską niepodległość, ani putinada Niemiec, ale, mówiąc Wilsonem, tworzenie „świata bezpiecznego dla demokracji”. Niepodlegli od rozumu zupełnie tego nie chcą zrozumieć.