Dziennikarz i historyk Roman Kabaczi, który obecnie przebywa około 40 km od Kijowa opowiedział w "Super Raporcie", jak wygląda sytuacja na Ukrainie i w stolicy kraju. Co tam się dzieje teraz? - Na południu Ukrainy jeszcze nic nie ma, natomiast mamy tu Wasilków, w którym były już eksplozje, bo jest tam baza lotnicza i składowisko ropy, cały czas mówią, że pętla dookoła Kijowa będzie realizowana, dlatego obawiamy się wszystkiego.
Co się dzieje w Kijowie?
Publicysta opowiedział też, jak wygląda sytuacja w Kijowie, którego dramatyczną walkę oglądamy. Zaczął od tego, że ostatni spis ludności był w Kijowie 20 lat temu i mało kto wie, ile jest dokładnie ludzi w stolicy Ukrainy. Jak mówi, jest tam około 5 milionów mieszkańców, co sprawia, zdaniem ekspertów, że takiego miasta nie da się zdobyć. Podobnie, jeśli chodzi o kontrolowanie takiego miasta: - Nie da się i w to ufamy - powiedział Kabaczi. Publicysta dodał też: - Kijów jest bardzo szeroki, by zrobić z niego taką Warszawę z 1944. Pytany o to, czy Putin faktycznie myśli, że naród Ukraiński potulnie da się mu kontrolować i w ewnym momencie da się podporządkować, przyznał, że Putin uwierzył we własne wyobrażenia na temat Ukrainy, którą postrzega jak Białoruś, tylko z inną flagą: - Nie wierzy w to, że Ukraińcy mają swoją historię. To jest problem, chyba matki rosyjskie, którym przyjdzie trumny przyjmować, żeby mu powiedziały wprost. Teraz on jest wkurzony, że nie udaje mu się już szósty dzień...