"Super Express": - Dziewięć dziś podanych do wiadomości nazwisk to kolejny etap identyfikacji w ramach prowadzonych od ubiegłego roku ekshumacji na Powązkach. Co dalej?
Dr Łukasz Kamiński: - Każde kolejne zidentyfikowane nazwisko powoduje, że udaje się nam zaprzeczyć temu, co było zamiarem komunistycznych władz - wymazaniu nazwisk bohaterów z polskiej historii. Podczas prac ekshumacyjnych latem 2012 r. i wiosną br. udało się wydobyć z odkopanych dołów śmierci szczątki 200 osób. Spodziewamy się, że na "Łączce" jest jeszcze blisko 100 kolejnych bezimiennych.
- Będą zatem kolejne ekshumacje?
- Na pewno. Ale konkretnego terminu nie podam. Na razie wciąż trwają prace identyfikacyjne. I brakuje nam materiału genetycznego blisko 90 osób.
- Dlatego, że nie ma ich rodzin. Czy nie zgłosili się, bo nie wiedzą, że ich bliscy mogą być wśród ekshumowanych?
- Musimy pamiętać, że wiele osób zginęło w młodym wieku, nie pozostawiając po sobie potomków. Część rodzin wyparła z pamięci, że miała takiego wuja, stryja, który został zamordowany w więzieniu. Stopniowo docieramy do członków dalszej rodziny, aby przywracać nazwiska kolejnym zastrzelonym metodą katyńską. Np. o ostatecznym zidentyfikowaniu szczątków majora Dekutowskiego przesądził materiał genetyczny pobrany z grobów jego rodziców w Tarnobrzegu.
- Czy gen. Emil Fieldorf "Nil" lub rtm. Witold Pilecki są wśród tych niezidentyfkowanych?
- Tu nie możemy sobie pozwolić na żadne spekulacje.
- Są pieniądze na kolejne badania?
- Muszą być. W tym roku na pewno ich wystarczy. Na przyszły rok budżet będzie się dopiero tworzył.