"Super Express": - Przesadzę, jeśli powiem, że stosunki polsko-litewskie są dziś najgorsze od lat 30.?
Łukasz Adamski: - To byłaby przesada, gdyż w latach 30. Litwa uważała, że jest w stanie wojny z Polską. Warszawa wymusiła zmianę tego podejścia w 1938 roku, ale Kowno do końca praktycznie nie chciało przyjąć tego do wiadomości. Dziś jesteśmy jednak sojusznikami w NATO i Unii Europejskiej...
- I mamy taką "szorstką przyjaźń".
- Rzeczywiście, te stosunki są dziś bardzo napięte, ale głównie z winy Litwy. Wilno nie chce realizować swoich zobowiązań i międzynarodowych praw związanych z ochroną mniejszości.
- W wypowiedziach litewskich publicystów i polityków czuję rozżalenie, że nie rozumiemy ich sytuacji.
- Rzeczywiście mają żal do Polaków. Litwini to naród straumatyzowany okresem sowieckiej okupacji, kiedy zagrożony był po prostu ich byt. Naród kilkanaście razy mniejszy od Polaków ma pretensję, że wywieramy na nich zbyt dużą presję, nie chcemy zrozumieć. Z drugiej strony żal Polski jest jednak większy. Litwa ma zobowiązania, których nie przestrzega. Czarno na białym. Jak prawo do używania polskich nazwisk i języka w przestrzeni publicznej. To powinno być egzekwowane bezwzględnie. I teraz Litwini proszą nieoficjalnymi kanałami o zrozumienie. Tak nie prowadzi się polityki międzynarodowej!
- Może powinniśmy się wczuć w ich sytuację?
- Ależ Polska to robiła. Całe lata 90., także kilka lat później. Nieustannie słyszeliśmy jednak, że Polacy dostaną te prawa, ale nic się nie zmieniało. Polska straciła więc "szczególną cierpliwość" i nic dziwnego. Ostatnia wizyta prezydenta Kaczyńskiego miała miejsce w Wilnie. I w takim momencie litewski Sejm odrzucił ustawę, która realizowała postulaty Polaków na Litwie. Trudno o bardziej symboliczny sygnał do zmiany.
- Czy prezydent Lech Kaczyński był jedynym politykiem wyższego szczebla, który potrafił wczuć się w ich sytuację?
- Powiedziałbym, że i Lechowi Kaczyńskiemu, i PO zależało na realizacji zobowiązań Litwy wobec Polski. Można do tego dążyć dwojako. Tak jak próbował nieżyjący już prezydent, polityką wyciągniętej ręki i delikatnej perswazji. Można i tak, jak robi to obecny rząd, ochładzając stosunki. Po kilku latach prób każdy rząd, i ten z PiS, i ten z PO, ochłodziłby stosunki i wywierał presję dyplomatyczną na Litwę. Tak jak robi się to obecnie.
- Litwini uważają jednak, że w grę wchodzi czynnik ambicji personalnych. Podobno minister Radek Sikorski miał za złe Wilnu, że w wyborach sekretarza generalnego NATO Litwa poparła jego konkurenta z Danii, choć liczył na jej głos...
- Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Łukasz Adamski
Ekspert Polskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych