Tadeusz Kopczyński przez lata był kierowcą i ochroniarzem Jarosława Kaczyńskiego. Współpracę z prezesem PiS zakończył w 1999 roku po konflikcie z późniejszym ministrem skarbu Wojciechem Jasińskim, z którym pracował razem w spółce Srebrna. - Z Jarkiem umówiłem się tak: “słuchaj, idę z tobą, ale pod warunkiem, że będę podlegał tylko tobie”. I za Kujdy było w porządku, ale Jasiński tylko przychodził i wydawał polecenia. W końcu Jarek mówi: “ja jestem twoim szefem, ale formalnie szefem spółki jest Jasiński”. Więc po prostu odszedłem - wspomina Kopczyński w rozmowie z portalem naTemat.pl. Były współpracownik prezesa PiS po latach postanowił zdradzić kilka sekretów z życia prywatnego Kaczyńskiego.
MAJĄTEK KIEROWCY KACZYŃSKIEGO. ROBI WRAŻENIE
- U niego były trzy rzeczy najważniejsze: rodzina, kot Buś i partia. Poza tym nic go nie interesowało. Była np. taka sytuacja, że podjechałem pod dom i wyszła jego mama Jadwiga. "Panie Tadeuszu, pan powie Jarkowi albo niech pan weźmie za niego pensję, bo drugi tydzień nie przyniósł i ja już na życie nie mam" - przytacza historię z lat 90. Kopczyński. - Był czas wypłaty, przychodził główny księgowy i czekał przed drzwiami. Jarek nie miał dla niego czasu. No to wziąłem te pieniądze, wcześniej pani Basia wypisała mi upoważnienie. Pani Jadwiga dziękowała mi później - dodaje.
Zdaniem Kopczyńskiego "gdyby Jarosław Kaczyński wygrał milion w totolotka, wszystkie pieniądze przeznaczyłby na partię". - Z niego się śmiali, ja mu zwracałem uwagę: “Jarek, kurde, weź jakieś buty sobie kup”. Nie to, że był abnegatem. Nie był. Ale raz wyszedł, patrzę, a on buty ojca założył. Wyglądał jak kot w butach - wspomina jego były kierowca i ochroniarz.