Chcą wiedzieć, dlaczego roztrzaskał się samolot, który nie miał prawa się rozbić. Niestety, prokurator generalny Andrzej Seremet i podlegli mu prokuratorzy zachowują się tak, jakby nie chcieli nam tej prawdy ujawnić.
Mimo że od katastrofy upłynęły niemal trzy tygodnie, wciąż wiemy o niej niewiele. Nie znamy nawet dokładnej godziny uderzenia samolotu w ziemię. Na stawiane przez dziennikarzy pytania prokurator Seremet albo milczy, albo karze czekać - i to nawet wiele miesięcy. Oficjalne stanowisko brzmi: "Badane są wszystkie możliwe wersje przyczyn i okoliczności zaistnienia katastrofy". Ale czy równie prawdopodobna jest wersja, że był to zamach terrorystyczny albo samolot spadł po uderzeniu meteoru, jak i te mówiące o błędzie pilota, błędzie rosyjskich kontrolerów lotu albo o złej pogodzie? Nawet na to prokuratura odpowiedzieć nie chce.
Takie stanowisko prokuratora generalnego staje się nie tylko pożywką dla twórców nawet najbardziej absurdalnych i niedorzecznych hipotez. Takie stanowisko kompromituje tę instytucję, a w szczególności jej szefa. Obserwując działanie organów państwa po katastrofie smoleńskiej, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że jeżeli ktoś nie stanął na wysokości zadania, to właśnie Andrzej Seremet, którego tak niedawno na stanowisko prokuratora generalnego wybrał ś.p. Lech Kaczyński.