A jednak mogą mieć rację w tym bardzo szczególnym kraju! W Polsce nie ma afer. Żadnych afer nie ma, żeby była jasność. Weźmy na przykład aferę węglową. Bardzo obrotna Barbara K. pseudonim Alexis przyznała, że dawała łapówki za węgiel bardzo ważnym osobom w państwowych spółkach handlujących węglem. Łapówy były kosmiczne - po kilkaset tysięcy. Zarabiali wszyscy oprócz Skarbu Państwa i tych pośredników, którzy jak zwykli frajerzy chcieli być uczciwi i nie płacili łapówek.
Sprawa działa się dawno, dawno temu, bo w latach 1994-98. Prokuratura miała zeznania części oskarżonych przyznających się do winy, a sama "Alexis" chętnie mówiła komu i jak wręczała. Wydawało się, że mamy wreszcie w Polsce jakąś aferę. A tu nie! Bo gdyby była afera, to byliby winni i skazani. Wczoraj sąd uznał, że ci co brali, nie byli funkcjonariuszami państwowymi, chociaż byli szefami państwowych spółek, a ci co dawali, nie dawali funkcjonariuszom.
W związku z tym, krótko mówiąc, wszyscy niewinni i wszyscy do domu. Sprawa umorzona. Wieloletnim śledztwem prokuratury można sobie... dno kosza wyłożyć. Tak, tak proszę państwa, też trudno mi uwierzyć. Żyjemy w kraju, w którym sądy skazują emerytkę, bo nie odprowadziła kilkudziesięciu groszy podatku. Biedaczka nie umiała robić przekrętów na miliony...