U źródeł nowoczesności. Recenzja książki Erica Hobsbawma „Wiek rewolucji: 1789-1848”

2014-03-28 16:49

Ericowi Hobsbawmowi można wiele wypomnieć. Szczególnie jego długo niezmąconą wiarę w komunizm i trwanie przy nim nawet wtedy, gdy czołgi rozjechały rewolucję węgierską w 1956 roku i wielu jego towarzyszy trzeźwiało z upojenia Związkiem Radzieckim. Jedno trzeba mu jednak oddać – był gigantem historiografii XX w., czego dowodem jest wydana niedawno książka „Wiek rewolucji 1789-1848”.

To pierwsza część opus magnum Hobsbawma – trylogii o „długim wieku XIX” (termin stworzony przez niego i odnoszący się do okresu między rewolucją francuską a wybuchem I wojny światowej) i swego rodzaju suplementu w postaci „Wieku skrajności”, opisującego „krótki wiek XX” (1914-1991).  Na ukazanie się „Wieku rewolucji” czekaliśmy w Polsce ponad 50 lat. W tym czasie książka wraz z kolejnymi częściami zdążyła się już stać klasyką, którą doceniają nie tylko skłaniający się ku lewicy czytelnicy, ale także ideowi adwersarze autora. Konserwatysta Niall Ferguson ocenił to tak: „Bez wątpienia Hobsbawm jest jednym z największych historyków swojej generacji. Jego tetralogia, która zaczyna się <<Wiekiem rewolucji>> a kończy się <<Wiekiem skrajności>> tworzy najlepszy znany mi punkt wyjścia do studiowania współczesnych dziejów”.

W „Wieku rewolucji” Hobsbawm śledzi narodziny nowoczesności – świata demokracji, nacjonalizmu i liberalizmu – której marsz rozpoczął się od podwójnej rewolucji (znów termin Hobsbawma), czyli rewolucji francuskiej i przemysłowej. Oba zjawiska zaistniały pod koniec XVIII wieku i wzajemnie się napędzając stworzyły podwaliny systemu politycznego-ekonomicznego, jaki znamy dziś. Rewolucja francuska ze swoją niespożytą energią dała światu rozwiązania polityczne, które ugruntowały z kolei narodziny kapitalizmu w wyniku rewolucji przemysłowej. Skala zmian, który uruchomiły te dwa potężne zjawiska wydaje się wręcz niewiarygodna – narodziny społeczeństwa burżuazyjnego, stworzenie klasy pracującej, wyłonienie się socjalizmu, początek nowoczesnego nacjonalizmu, upadek feudalizmu, rozpoczęcie procesu silnej urbanizacji, erupcja sztuki i nauki. Ten okres sam Hobsbawm uznaje za „największą transformację w dziejach ludzkości od zamierzchłych czasów, kiedy to ludzie zaczęli uprawiać rolę i produkować metale, wynaleźli pismo oraz stworzyli miasta i państwa”. Trudno się nie zgodzić. Jeszcze nigdy tak wiele nie zmieniło się w tak krótkim czasie.

Wielkim problemem wielkich syntez historycznych bywa to, że sprawiają wielkie męki czytelnikom. Na szczęście Hobsbawm to wspaniały gawędziarz i wielki stylista, a jego eseistyczny styl sprawia, że podróż przez zawiłości dziejów jest czystą przyjemnością. Trzeba mu oddać również to, że potrafi wnieść się ponad marksistowską ortodoksję, której przez całe życie był piewcą i napisał niezwykle przenikliwą książkę, która ucieszy nie tylko lewicujących czytelników, ale także tych o nieco bardziej konserwatywnych poglądach.

Eric Hobsbawm, "Wiek rewolucji: 1789-1848", Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2013