Niewielki zakład fryzjerski na warszawskiej Woli. Przy klientach uwija się dwóch fryzjerów – właścicielka i właśnie Kijowski. Cóż, co prawda długo nie pracuje na tym stanowisku i dopiero przygotowuje się do egzaminu, jednak do klienta stara się podchodzić z profesjonalizmem. Najpierw dezynfekcja przyborów, potem mycie. - Jak tniemy? - zagaja. Sam zaproponował kilka możliwości, po czym zabrał się do pracy. Śmiałymi ruchami podpiął włosy spinkami, aby wygodnie je wystopniować. Na zmianę nożyczkami i maszynką przycinał włosy, układał je.
Jak na fryzjera przystało, rzucał anegdotki, nie stronił od rozmów o najnowszych trendach fryzjerskich, o tym jak kiedyś obcinał włosy bliskich i początkach w branży. - Chodziłem na strzyżenie do szefowej. Jakiś czas temu zgodziła się, bym obciął jej włosy. Usłyszałem, że jest nieźle – opowiada, zaznaczając, że od tamtej pory zdobył zaufanie szefowej. Kijowski milknie tylko po pytaniach o politykę i przeszłość. Komornik, zaległe alimenty i afera fakturowa – to nie są tematy, które chce poruszać przy klientach.
ZOBACZ TEŻ: Mateusz Kijowski został fryzjerem! Założyciel KOD ma nową pracę [TYLKO U NAS]
Mimo to klienteli mu nie brak. Na koniec wizyty farbuje dziennikarzowi „Super Expressu” lekko siwiejące boki, wręcza lusterko i obraca fotel, by można było obejrzeć efekt końcowy. Jak u profesjonalisty z dużym stażem w branży. Ocena wydana przez wysłannika gazety sprawia, że na twarzy fryzjera-Kijowskiego widać radość. Poradził sobie wszak naprawdę nieźle!