Donald Tusk

i

Autor: Marcin Smulczyński/Super Express 7 godzin przesłuchania chyba nie zrobiło na nim wrażenia

Ekspert od wizerunku ocenia komisję ds. Amber Gold. Kto był prawdziwą gwiazdą? [TYLKO U NAS]

2018-11-05 19:14

Przesłuchanie Donalda Tuska (61 l.) miało być ukoronowaniem prac komisji Amber Gold, swoistą wisienką na torcie i… pojedynkiem. Kto wyszedł z niego zwycięsko – były premier, czy szefowa komisji Małgorzata Wassermann (40 l.)? Słowa to jedno, wiele potrafią też zdradzić gesty.

- Gwiazdą spektaklu był raczej Tusk, aniżeli Wassermann. Wassermann straciła pazurki. Widać było w niej zmęczenie samą komisją oraz wyczerpującą kampanią, zakończoną klęską. Zdradziła to jej zamknięta postawa, mniej krzykliwy niż zazwyczaj głos, często spuszczony wzrok. Nie była tak agresywna, jak zwykle. Odnosiłem wrażenie, że w jej buty wchodzi jej kolega z PiS, zasiadający w komisji – Jarosław Krajewski. A to wykorzystał dobrze przygotowany i skupiony Tusk. To twardy przeciwnik, doświadczony polityk. Polityczni – nie bójmy się tego słowa – amatorzy, mieli ciężki orzech do zgryzienia. Tusk niczego im nie ułatwiał. Sygnałem, że czuł się dość pewnie w tej w sumie niekomfortowej sytuacji, był fakt, iż w przesłuchaniu uczestniczył bez swojego pełnomocnika

– analizuje dr Wojciech Szalkiewicz (52 l.), ekspert od wizerunku. - Bon motami tego spotkania będą hasła „niech się pan nie denerwuje”, czy „jak się pan czuje”, ewidentnie wykorzystywane przez panią Wassermann. To miało wyprowadzić Tuska z równowagi. Miało, ale nie wyprowadziło – kwituje ekspert.