„Super Express”: – Informacja o tym, że Polska ma zakupić czołgi Abrams, wzbudziła spore kontrowersje. Część ekspertów nie pozostawia suchej nitki na wspomnianym sprzęcie. Zwłaszcza jeśli chodzi o dane techniczne. Mają rację?
Paweł Soloch: – Osobiście nie spotkałem się z krytyką ekspercką dotyczącą możliwości czołgu Abrams M1A2 SEPv3.
– Czyżby?
– Owszem. To z pewnością doskonała konstrukcja, naszpikowana nowoczesnymi technologiami, o znacznej sile ognia i zapewniająca dobrą ochronę załodze. Zakup czołgów wzmocni wojska pancerne i zmechanizowane, ponieważ armia otrzyma ćwierć tysiąca bardzo dobrych wozów, zdecydowanie lepszych od tych, które Rosjanie obecnie utrzymują w linii.
– Pozostając w temacie przeciwników wspominanego zakupu. Według nich czołgi są za drogie. Może istniała szansa na to, aby sfinalizować tę transakcję, wykorzystując mniejszy zasób środków?
– Za drogie – nie. Drogie – tak. 23,3 mld zł przewidziane na realizację programu to rzeczywiście gigantyczna kwota. Z tym że nie obejmuje ona tylko zakupu 250 wozów.
– A co jeszcze?
– W cenę wliczone jest również pozyskanie pojazdów wsparcia i zabezpieczenia technicznego, pakietu logistycznego i szkoleniowego, w tym symulacyjnego i dużych zapasów amunicji.
– Czy Polacy będą dysponowali oprogramowaniem (systemem) na wyłączność? Wcześniejsze zakupy od Amerykanów charakteryzowały się tym, że nie mieliśmy dostępu do systemu na wyłączność…
– Co do zasady, pełna autonomia dysponowania sprzętem i uzbrojeniem wojskowym jest pożądana, natomiast w praktyce często nie jest to w pełni możliwe.
– Dlaczego tak jest?
– Pokazują to chociażby nasze doświadczenia przy pozyskiwaniu sprzętu, jak samoloty F-16, fregaty OHP, artyleria Himars czy samoloty F-35. Taki dostęp czasem udaje się uzyskać dzięki zakupom odpowiednich licencji czy też negocjacjom w postępowaniach konkurencyjnych, ale nie jest to regułą. W przypadku Abramsów wybraliśmy ścieżkę procedury Foreign Military Sales – zakupu z półki, co sprawiło, że nasze możliwości w tym zakresie są ograniczone. Paradoksalnie, integracja pozyskiwanego uzbrojenia z narodowymi rozwiązaniami potrafi być również bardzo kosztowna i złożona. Są to dylematy, które będzie musiał ważyć i rozstrzygać w sposób racjonalny minister obrony narodowej, domykając szczegóły tego kontraktu.
– Polska będzie drugą armią na świecie, która będzie korzystała z Abramsów. Nie podejmujemy zbyt dużego ryzyka?
– Warianty pozyskania czołgów Abrams – mogących zastąpić wysłużone T-72 – analizowaliśmy w ośrodku prezydenckim już dwa lata temu, więc nie jest to zupełnie nowa koncepcja. Dodatkowo w Strategii Bezpieczeństwa Narodowego zatwierdzonej przez prezydenta Andrzeja Dudę w 2020 r. mówimy o potrzebie budowania zdolności wojska do obrony przeciwpancernej. W tym kontekście zakup czołgów Abrams wpisuje się w założenia Strategii. Sam kierunek należy ocenić bardzo dobrze. Natomiast ważne jest aby, był on elementem spójnej modernizacji całych sił zbrojnych – o czym mówił minister obrony, wraz z premierem Jarosławem Kaczyńskim, ogłaszając kontrakt. Dlatego też cieszy, że równolegle ogłoszony został zakup fregat rakietowych, na co naciskał prezydent, czy zapowiedź uruchomienia programu obrony powietrznej pod kryptonimem NAREW.
– Podsumowując. Każdy sprzęt ma wady i zalety. Jakie wymieni pan w przypadku omawianego zakupu?
– Będzie to wielkie wyzwanie dla budżetu państwa – bo przypomnę, że środki na ten cel mają pochodzić spoza resortu obrony narodowej – ale także dla całych sił zbrojnych, które muszą zaadaptować się do nowego sprzętu pod względem operacyjnym, szkoleniowym, logistycznym, infrastrukturalnym i technicznym. Pewnym minusem są wysokie długofalowe koszty eksploatacyjne, związane z ich użytkowaniem, a także brak transferu istotnych, nowoczesnych technologii do polskiego przemysłu zbrojeniowego. Jestem natomiast przekonany, że minister Mariusz Błaszczak będzie potrafił to skompensować zamówieniami w krajowym przemyśle, na czym bardzo zależy prezydentowi. Z drugiej strony, pozyskanie Abramsów pozwoli zdecydowanie wzmocnić nasze zdolności do odstraszania i obrony na wschodzie Polski. Chociaż przyszłe wojny będą miały charakter coraz bardziej wielowymiarowy, ciężka broń pancerna i artyleria jeszcze długo pozostaną ważnym elementem pola walki. Do tego zakup i inwestycje związane z kontraktem zacieśnią polsko-amerykańską współpracę wojskową. Abramsy dziś stacjonują w Polsce w ramach amerykańskiej pancernej grupy bojowej. Posiadanie przez nas bliźniaczych wozów zdecydowanie ułatwi nam wspólne ćwiczenia, pozwoli na lepsze zgranie i wyszkolenie załóg oraz skuteczniejsze planowanie i realizowanie operacji obronnych.
Rozmawiała Sandra Skibniewska